sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział VII

NASTĘPNY ROZDZIAŁ PO 10 KOMENTARZACH (są bardzo motywujące dla mnie c;)
NOWA POSTAĆ W ZAKŁADCE "BOHATEROWIE"

Zayn:
Szybko załatwiłem spluwę u mojego znajomego. Musiałem być zawsze przygotowany na niespodziewane wypadki. Włożyłem ją do wewnętrznej kieszeni w kurtce, która była bardzo przydatna, nic nie rzucało się w oczy. Spojrzałem na zegarek, miałem jeszcze dwie godziny do spotkania z Ericiem, musiałem jeszcze iść do naszej siedziby, gdzie załatwialiśmy swoje narkotyki do sprzedania. Odpaliłem papierosa i spokojnym krokiem szedłem w kierunku znanej mi dzielnicy. Zaciągnąłem się, dym wdarł się w moje płuca, po chwili go wypuściłem. Skończyłem palić i wszedłem w ciemną uliczkę pomiędzy dwoma kamienicami. Znałem tą okolicę jak własną kieszeń, nic mi się tu nigdy nie stało, czułem się bezpiecznie. Jednak dzisiaj wolałem uważać bo nie było mnie tu już dość długo... A nigdy nic nie wiadomo, zawsze trzeba być uważnym, nie dać się zaskoczyć. Podszedłem do niskich drzwi i zapukałem cztery razy, taki mieliśmy zwyczaj. Prawie od razu drzwi się otworzyły, stanął w nich Mike. Skinąłem mu głową a ten wpuścił mnie do środka, musiałem się schylić żeby wejść. Szedłem za nim do naszego wspólnego pokoju, gdzie załatwialiśmy wszystkie sprawy, rozdzielaliśmy działki narkotyków, rozliczaliśmy się z zarobionej forsy. Omiotłem spojrzeniem wnętrze, upewniając się, że wszystko jest jak dawniej. Nie zauważyłem żadnych zmian co mnie bardzo ucieszyło, w końcu byłem tu wpływową osobą, którą szanowali. Nic bez mojej zgody nie mogło się zmienić, no prawie. W niektórych sprawach decydował sam Mike, załatwiał wszystko, miał największe wpływy, wszyscy się go bali oprócz mnie i Erica. Byliśmy jak równy z równym.

- No Ninja, dobrze cię widzieć - powiedział Mike i usiadł na fotelu za biurkiem, usiadłem na kanapie rozkładając się wygodnie - długo cię tu nie było, tęskniliśmy.

- Nie pierdol stary, stać cię na coś więcej niż ta ironia - prychnąłem z uśmieszkiem na ustach - no więc, nie rozumiem tylko jednego... Dlaczego znów chcieliście mnie tu mieć? Przecież ostatnia akcja nie była miła ani dla mnie ani dla was więc? 

- Daj spokój, wszyscy już zapomnieli o tym co zrobiłeś, po prostu dałeś sobie nauczkę sam. To nauczyło cię, żeby już więcej nie sprzedawać w innych dzielnicach, bo może ci się coś stać. A my nie chcemy problemów, wdepniesz raz w jakieś gówno to trudno ci będzie z niego wyjść bez naszej pomocy, a nam za cholerę nie chce się pakować w twoje sprawy - powiedział Mike i machnął ręką - dzisiaj trzymaj się jeszcze z Ericiem, za chwile powinien się tu zjawić.

Kiedy wypowiedział te słowa usłyszeliśmy czterokrotne pukanie do drzwi. Uniosłem zdziwiony brew, przecież Eric nie miał w zwyczaju zjawiać się punktualnie. 

- Pójdę otworzyć - powiedziałem bo Mike nie ruszył się z miejsca, przeglądał jakieś papiery. 

Wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się do drzwi. Otworzyłem drzwi ale nikogo za nimi nie było. Zdziwiłem się i zacząłem nasłuchiwać, wychyliłem się i to był błąd. Poczułem jak coś zaciska się na mojej szyi, czyjeś ręce szarpnęły mną i zmusiły do wyjścia na zewnątrz.

- Co jest do cholery? - wrzasnąłem i próbowałem się szarpać, zaraz tego pożałowałem bo kabel na moje szyi zacisnął się mocniej. Zakrztusiłem się i odruchowo złapałem za gardło. 

- Po chuj tu przychodziłeś panie piękny? Dostać wpierdol? Sam się o to prosiłeś debilu! - krzyknął jakiś facet, uderzył mnie pięścią w brzuch tak, że opadłem na kolana. Nie rozpoznałem go, podejrzewałem jednak, że jest to typek z sąsiedniej dzielnicy...


PÓŁTORA ROKU TEMU :
Kiedy już pobawiłem się z tamtą dziewczyną poszedłem do baru. Zamówiłem sobie piwo i czekałem na nie. Po chwili podszedł do mnie jakiś facet, nigdy wcześniej go nie widziałem.

- Co powiesz na specjalną robotę? Obserwowałem cię dzisiaj, widzę, że dobrze znasz się na handlu - powiedział patrząc na mnie.

Zrobiłem zdziwioną minę, mnie zawsze trudno jest złapać... Nie wiedziałem o co mu chodzi.

- Powiedz o tym coś więcej - zażądałem i odebrałem swoje piwo. Upiłem łyk.

- Chcę żebyś handlował jutro na jednej ulicy przy klubie "Black Magic", kasa idzie dla ciebie, nie chcę żadnego procenta z tego co zarobisz. Po prostu muszę się pozbyć tego towaru - powiedział szybko i cicho by nikt go nie usłyszał.

Zastanawiałem się nad tym przez chwilę, facet czekał cierpliwie i pił swojego drinka. W sumie... nie miałem nic do stracenia, mógłbym jedynie zyskać. Pieniądze zawsze były mi potrzebne, zwłaszcza teraz kiedy musiałem uzbierać na samochód. 

- Jasne, nie ma sprawy. Tylko nie chcę mieć przez to problemów, nikt ma się nie dowiedzieć - coś tam kiedyś słyszałem, że handel w innej dzielnicy niż u siebie jest postrzegany jako zdrada swoich. Nie wierzyłem w to, jak handlować to na większym obszarze. Wtedy jeszcze nie wiedziałem jakie pociągnie to za sobą konsekwencje.

- Chodź ze mną, dam ci dziś wszystko a jutro spotkamy się o 20 przy klubie - powiedział, dokończył pić swojego drinka, czekał aż ja skończę pić piwo. 

Wyszliśmy z klubu, skierowaliśmy się na jego tyły. Dał mi jakieś podejrzanie wyglądające narkotyki ale nie chciałem wnikać, mam to po prostu sprzedać, wziąć kasę dla siebie i zmyć się z dzielni. Wszystko jak zawsze. Pożegnaliśmy się skinieniem głowy, postanowiłem wrócić do domu, było już grubo po północy, nie wiedziałem, która jest dokładnie bo nie miałem telefonu i zegarka. Wetknąłem dłonie w kieszenie jeansów i szedłem szybkim krokiem w stronę mieszkania. Wtedy jeszcze nie mieszkałem z chłopakami, byłem samotnikiem, dilerem narkotykowym pracującym na pełny etat. Wszedłem na drugie piętro i stanąłem przed drzwiami. Miałem wyciągnąć klucze kiedy zorientowałem się, że drzwi są otwarte. Pchnąłem je i wszedłem do środka wyjmując pistolet z kieszeni. Rozejrzałem się, w żadnym z 5 pokoi nie było nikogo. Zdziwiłem się jeszcze bardziej, zamknąłem szybko drzwi na zamek i zdjąłem kurtkę. Wchodząc do kuchni przeżyłem kolejny szok. Okno było rozbite a na podłodze, między odłamkami szkła leżał kamień z kartką. Ostrożnie podszedłem do kamienia by nie nadepnąć na szkła. Wziąłem kartkę i rozwinąłem ją - drukowany napis : UWAŻAJ LEPIEJ CO ROBISZ.

- Co do kurwy... - skrzywiłem się, nie rozpoznałem charakteru pisma - chrzanić to - powiedziałem i zgniotłem kartkę, posprzątałem wszystko, zakryłem wybite okno jakimś kocem i folią, żeby nikt się czasem nie włamał. Dalej myślałem o tym gównie, ktokolwiek to zrobił - musi za to zapłacić. 

Czułem, że powoli odpływam. Oczy miałem zamglone, z twarzy płynęła mi krew i czułem potężny ból w klatce piersiowej. Głowa mi pulsowała. Po chwili usłyszałem kroki.

- Skarało cię Ninja... - rozpoznałem głos Mike'a. Co to kurwa ma być!? O co tutaj chodziło? - Teraz już wiesz, że nie handluje się z konkurencją.

Podniosłem na niego wzrok, splunął mi w twarz, szybko ją otarłem.

- Jak śmiesz pojebańcu, nawet nie wiesz ile dla ciebie zrobiłem - syknąłem z gniewem w głosie.

- Ty? Dla mnie? - jego obrzydliwy śmiech rozniósł się po uliczce odbijając echem od ścian kamienic - gówno zrobiłeś Ninja, jesteś tylko marnym dupkiem, który dał się wykorzystać i dla mnie pracował. Eric zrobił dla mnie dużo więcej, on przynajmniej mnie nie zdradził. Takich szmaciarzy jak ty, powinni wieszać.

Chciałem coś odpowiedzieć, nie mogłem bo poczułem kolejne kopnięcia na brzuchu. Zakrztusiłem się krwią wypełniającą moje usta.

- Dobra chłopaki, dzięki za wszystko, możecie spadać - usłyszałem jak odchodzą - A ty już lepiej się tu nigdy nie pokazuj, bo to może skończyć się dla ciebie źle.

Wszedł do środka a ja zwijałem się z bólu. Nie mogłem uwierzyć, że Eric mnie wydał...

*********************

Liam:
Po tym jak wyjaśniłem wszystko Patrici w księgarni, zaproponowałem jej wyjście na kawę. Zgodziła się chętnie, ubrała swoją kurtkę i wyszliśmy. Zamknąłem drzwi na klucz i poszliśmy w stronę zatłoczonych uliczek. Pomimo tego, że była niedziela, na ulicach był duży ruch, kawiarnie były oblężone - po prostu jak w zwykły dzień. 

- Gdzie mnie zabierzesz? - zapytała po chwili ciszy zaciekawiona dziewczyna.

- Tam niedaleko jest taka miła kawiarnia, nie ma w niej dużo ludzi, można spokojnie porozmawiać a nie tak jak tutaj - uśmiechnąłem się lekko. Szliśmy wolnym krokiem nasycając się piękną pogodą.

- Wiesz... Cieszę się, że cię poznałam. Serio, moje życie znów ma jakiś sens - chciałem coś powiedzieć ale uciszyła mnie gestem dłoni - i wcale nie przesadzam. Chyba jest za wcześnie, żebym zagłębiała cię w historię mojego życia, ale stopniowo będę uchylała przed tobą rąbek tajemnicy - dziewczyna roześmiała się słodko.

- Miło mi to słyszeć, jestem cierpliwy więc nie będę nalegał. Jak zechcesz mi powiedzieć, to wiedz, że mi możesz ufać i nikomu nic nie powiem - uśmiechnąłem się do niej, mówiłem prawdę.

Chciałem się powoli ustatkować, miałem dobrze płatną pracę ale nigdy nie miałem szczęścia w miłości. Ciągle spotykały mnie zdrady, niewierności w związku więc odpuściłem, wmawiając sobie, że miłość sama przyjdzie. Trzeba po prostu czekać. Doszliśmy do kawiarni, otworzyłem drzwi Patrici i weszliśmy do środka. Było tylko kilku klientów, zajęliśmy stolik pod ścianą, odsunąłem dziewczynie krzesło po czym usiadłem na przeciwko. 

- Na co masz ochotę? - zapytałem ją i oparłem brodę na dłoniach patrząc na nią.

- Hmmm, z chęcią zjem sernik z wiśniami i czekoladą na ciepło - powiedziała cicho i odłożyła małą kartę na stolik. 

Uśmiechnąłem się, w tej chwili podeszła do nas kelnerka - moja dobra znajoma Ellie. 

- Cześć kochana, co słychać? Jak się mają dzieciaki i Nick? - zapytałem Ellie, była dobrą koleżanką mojej mamy, często u nas bywała kiedy tam mieszkałem. 

- Wszystko jest świetnie, dzieci rosną jak na drożdżach, Nick dostał awans i wiedzie nam się bardzo dobrze, a co u ciebie Liam? - uśmiechnęła się do mnie uroczo, była kobietą po 30, na jej twarzy dało się zauważyć już kilka zmarszczek. Zawsze była uśmiechnięta, wesoła i zabawna. Uwielbiałem spędzać z nią czas na rozmowie o książkach i pomaganiu jej w pilnowaniu dzieci. 

- Nie narzekam, jest dobrze - nie chciałem się rozgadywać przy Patrici - a tak w ogóle to jest moja koleżanka Patricia, Patricia to moja znajoma Ellie - przedstawiłem je sobie, uścisnęły sobie dłonie i wymieniły uśmiechy.

- Miło mi poznać, to co Liam? Dla ciebie to co zwykle? A dla koleżanki? - zapytała uśmiechając się uroczo.

- Dziś będzie dwa razy to co zwykle ja zamawiam - puściłem jej oczko a ona odeszła od nas. 

- Jak to? Czyli zawsze przychodzisz tu na sernik z wiśniami i czekoladą? - dziewczyna była zdziwiona - nie ukrywam, spodziewałam się czegoś innego po tobie. 

- Uwielbiam sernik, wiśnie i czekoladę! - zaśmiałem się cicho - no i wiesz już co jest moim ulubionym deserem.

- To zaszczyt! - Patricia uśmiechnęła się do mnie, w tym momencie przyszła do nas Ellie i położyła na stoliku nasze zamówienie.

- Smacznego kochani - powiedziała nie przestając się uśmiechać.

- Dziękuję - odpowiedzieliśmy równocześnie, spojrzeliśmy na siebie i zaśmialiśmy się cicho.

Jedliśmy co jakiś czas zaczynając jakieś tematy. Bardzo dobrze nam się rozmawiało, na razie tylko się poznawaliśmy. Dowiedziałem się, że ma młodszą siostrę, zrezygnowała ze studiów bo nie miała pieniędzy ich opłacać. Mieszka w kamienicy blisko centrum miasta z mamą i siostrą. Jej tata pracuje we Włoszech i przyjeżdża do domu dwa razy na pół roku. Kiedy już skończyliśmy jeść postanowiliśmy pochodzić po parku. Całkowicie straciliśmy poczucie czasu i nawet nie zauważyliśmy jak zrobiło się ciemno. Przechadzaliśmy się pustymi alejkami w parku, śmialiśmy się głośno i poznawaliśmy się lepiej.

Na dźwięk mojego telefonu aż podskoczyłem. Patricia zaśmiała się znowu, dziewczyna była na prawdę rozrywkowa, zabawna i śmiała się z prawie wszystkiego. Lubiłem taki typ.

- Kto to Liam? - zapytała spoglądając mi przez ramię na wyświetlacz telefonu.

- Zayn, nie wiem co on ode mnie znów chce - zmarszczyłem brwi i odebrałem - Co jest?

- Payno... - kaszlnięcie - przyjedź po mnie pod Tree, proszę. 

Zdziwiłem się bardzo, nie brzmiał najlepiej. Coś mi się wydawało, że wpadł w kłopoty...

- Ale gdzie to jest? - nie mogłem sobie skojarzyć jak tam dojechać, nie często bywałem w klubach - Patricia wiesz gdzie jest klub Tree?

- No tak, chce ci się imprezy? - zapytała nie bardziej zdziwiona niż ja, wyczułem trochę przerażenia w jej głosie.

- Dobra Malik, za chwilę tam będę. Nie ruszaj się z miejsca - powiedziałem poważnie i rozłączyłem się.

- Przepraszam ale muszę cię odwieźć do domu, Zayn ma kłopoty i musisz mi wyjaśnić jak mam dojechać do tego klubu- wiedziałem, że coś jest nie tak i wolałem  nie mieszać w to dziewczyny.

- Nie ma mowy, jadę z tobą. Jak mu się coś stało no to pomogę, sam sobie nie poradzisz - szybko zaprzeczyła a ja nie chciałem się z nią kłócić.

- Jak chcesz, ale tylko na twoją odpowiedzialność - powiedziałem stanowczo i poszliśmy szybko w kierunku samochodu.

Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Zaparkowałem i szybko wyskoczyłem z samochodu. Usłyszałem stukot obcasów, Patricia biegła za mną. Rozglądałem się w poszukiwaniu Zayna. Ludzie tłoczyli się przy wejściu, palili, śmiali się i pili. Spojrzałem na Patricię, rozglądała się tak jak ja.

- Liam, jest chyba tam! - powiedziała wskazując na drugą stronę ulicy, pod ścianą kamienicy leżał chłopak. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak jakiś bezdomny, ale faktycznie - jak lepiej się przyjrzeć to był Zayn.

Przebiegliśmy przez ulicę, szybko ukucnąłem przy kumplu. Spojrzał na mnie spod zapuchniętych oczu, z nosa ciekła mu krew, wargę miał rozciętą i w ogóle był cały poobijany. Nie wyglądało to najlepiej.

- Szybciej się nie dało? - wysyczał chłopak patrząc na mnie a potem dopiero dostrzegł Patricię - a po chuj ją tu zabrałeś?

- No bez takich Malik, nie włóczę się jak ty po klubach i ktoś musiał mi wyjaśnić jak tu dojechać. Pomoże mi podprowadzić cię do samochodu, musimy jechać do szpitala - powiedziałem stanowczo.

- Żadnego szpitala do cholery, zawieźcie mnie po prostu do domu kurwa - warknął Mulat i od razu się skrzywił - proszę.

Wymieniłem z Patricią zmartwione i bezradne spojrzenia. Wzięliśmy go z dwóch stron pod ramię. Teraz dopiero zobaczyłem w jakim stanie były jego ubrania. Kurtkę miał rozdartą na lewym boku i rękawie, spodnie miały dziury na kolanach i były całe brudne.

- Cholera Malik, w coś ty się zaś wpakował chłopie - powiedziałem cicho kręcąc z niedowierzaniem głową.

On często przychodził poobijany z klubów, tłumaczył się, że bili się w lokalu i go trafili. Martwiłem się o niego, strasznie schudł, mało jadł i do tego te siniaki na ciele, podkrążone oczy. Ostatnio zdarzało się to rzadziej i myślałem, że się to skończy. Jak bardzo się myliłem widząc go teraz w takim stanie.

- Nic mi się nie stało, zawieź mnie do domu - odpowiedział szybko Zayn.

Zanieśliśmy go do samochodu, skulił się na tylnym siedzeniu.

- Liam, muszę go opatrzyć. Nie zawoź mnie jeszcze do domu - niezręczną ciszę przerwał głos dziewczyny.

- Dobrze, martwię się o niego... - westchnąłem cicho - zadzwonisz proszę do Nialla żeby zszedł na dół i nam pomógł? Tam jest telefon - wskazałem na schowek po jej stronie. Szybko wybrała numer Blondyna i powiedziała to co jej kazałem.

- Daleko kurwa jeszcze? - zapytał Zayn z tyłu. Spojrzałem w lusterko, był w opłakanym stanie. Dodałem gazu i po pięciu minutach wjechaliśmy na parking. Czekali na nas Niall i Harry, wysiadłem z samochodu i zawołałem ich.

- Co mu się do cholery jasnej stało? - zapytał zszokowany Harry, jego oczy się rozszerzyły bo wiedziałem, że nie lubił widoku krwi.

- Nie wiem, ale się dowiemy - powiedziałem szybko, Patricia z Harrym poszli na górę przygotować mu łóżku a ja z Niallem wniosłem Zayna na górę.

- I kto to mówił, że trzeba być odpowiedzialnym... - powiedział cicho Niall i wywrócił oczyma. Położyliśmy chłopaka na jego łóżku a on skrzywił się strasznie.

- Dajcie mi apteczkę, muszę się nim zająć - wydała polecenie Patricia - może trochę boleć, no i muszę rozerwać ci koszulkę. I tak już jest cała zniszczona.

Wzięła nożyczki z apteczki, którą przyniósł Harry i rozcięła koszulkę odsłaniając klatę Malika. Harry jęknął i wyszedł z pokoju, nie dziwiłem mu się. Miał wielkie siniaki na brzuchu, zadrapania, rysy, nie wiadomo czy nie miał połamanych żeber. Patricia dotykała jego ciała, upewniając się czy nie ma większych obrażeń. Co jakiś czas Malik syknął z bólu ale zacisnął oczy i starał się udawać twardziela.

- Na szczęście nie masz złamanych żeber, posmarujemy to maścią i owiniemy bandażami - wyjaśniła dziewczyna i wzięła się do roboty.

My byliśmy całkowicie nieprzydatni i zieloni w tych sprawach, chyba musiałem iść na kurs udzielania pierwszej pomocy bo głupio się czułem taki bezczynny. Kiedy skończyła owijać bandaże wokół jego klatki piersiowej zabrała się za oczyszczanie jego twarzy. Przeszedłem to sam niecałe 4 godziny temu więc wiedziałem jak szczypie.

- Gotowe - powiedziała i wzięła zakrwawione waciki i chusteczki, wrzuciła je do kosza, który stał pod biurkiem Zayna - ale i tak lepiej by było jakbyście z nim pojechali do lekarza.

- Mówiłem już coś! Żadnego kurwa lekarza! - krzyknął na nią Zayn.

- Stary nie zapominaj się! Nie dość, że nie podziękowałeś to jeszcze będziesz na nią wrzeszczeć - odpyskowałem mu - jak ci nie wstyd!

Zapadła niezręczna cisza, twarz Patrici pozostała jednak niewzruszona.

- Umm.. - zaczął Zayn - przepraszam i dziękuję.

Wywróciłem oczyma, tylko na tyle było go stać. Patricia machnęła ręką.

- Nic nie szkodzi, ale masz u mnie dług - stwierdziła i wyszła z pokoju, minęła się w drzwiach z Niallem, który przyniósł Malikowi szklankę wody.

Wyszedłem z pokoju za nią, ubierała kurtkę. Wziąłem kluczyki i podszedłem do niej.

- Przepraszam za niego, ostatnio zachowuje się dość dziwnie. Sami nie możemy odkryć co z nim jest nie tak. Na pewno nie chciał tak na ciebie nakrzyczeć - powiedziałem uśmiechając się przepraszająco do dziewczyny.

- Daj spokój, nie zmienię go i wy również. Musicie go tylko pilnować żeby znów nie narobił sobie koło dupy.

Skinąłem głową, krzyknąłem, że jadę odwieźć Patricię i wyszliśmy razem. Dzisiejszy dzień był pełny wrażeń, miłych i nie takich fajnych. Chyba zapamiętamy go na długo. Jechaliśmy w milczeniu aż pod jej kamienicę. Spojrzałem przez okno na budynek, był zadbany i w dawnym stylu. Bardzo mi się podobał.

- No to dziękuję za dzisiejszy dzień, było świetnie nie licząc zdarzenia z Zaynem - powiedziała cicho.

- To ja powinienem podziękować, również za zajęcie się tym matołem bo my się w ogóle nie znamy na takich rzeczach. Widziałaś minę Harrego kiedy rozcięłaś koszulkę Malikowi? - zaśmiałem się cicho na rozluźnienie atmosfery.

- Nie ma w tym nic trudnego - odpowiedziała spokojnie a ja zdziwiłem się dlaczego się nie śmieje - Do zobaczenia Liam, napisz proszę jak dojedziesz do domu. Dziękuję jeszcze raz za wspaniały dzień - powiedziała i pocałowała mnie w policzek.

- Nie masz za co dziękować, śpij dobrze. Obiecuję, że napiszę - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się szeroko. Dziewczyna wysiadła z auta i zanim weszła pomachała mi. Odjechałem kiedy zniknęła za drzwiami.


***************************

Louis:
Siedziałem w pokoju, uczyłem się na test z rosyjskiego kiedy usłyszałem znów dźwięk wiadomości. Uśmiechnąłem się szeroko kiedy na wyświetlaczu pojawił się sms od Harrego z pytaniem czy może zadzwonić. Szybko odpisałem, że oczywiście. Nie zdążyłem nawet odłożyć telefonu i odebrałem połączenie.

- Coś się stało Harry? - zapytałem z uśmiechem na twarzy.

- No właśnie dlatego chciałem zadzwonić, bo się stało i nie chciałem tyle pisać - odpowiedział a ja przestraszyłem się nie na żarty.

- Co się dzieje? Miałeś jakiś wypadek, no mów szybko! - aż wstałem z łóżka i z nerwów zacząłem chodzić po pokoju.

- To takie słodkie, że się o mnie martwisz. Ale tym razem nie chodzi tu o mnie, przed chwilą Liam przywiózł pobitego Zayna do domu... Nie mam pojęcia co mu się stało a on nie chce nam o tym powiedzieć i chciałem żebyś skontaktował się z Dianą. Powiedz jej, że nic poważnego mu się nie stało, ale jest cały poobijany, odpoczywa i jutro raczej nie zjawi się na uczelni - wyjaśnił mi a ja odetchnąłem z ulgą, dobrze, że Harremu nic się nie stało bo bym chyba nie przeżył - Musimy z niego wyciągnąć czy ma jakieś problemy, on jak zawsze zgrywa twardziela, ale wszyscy dobrze wiedzą, że kiedyś może zrobić sobie krzywdę.

- Oh, to dziwne, przykro mi z tego powodu. Przekaż pozdrowienia Malikowi, powiadomię Dianę - powiedziałem cicho i westchnąłem - Harry?

- Tak? - jego głęboki głos wywołał na moim ciele ciarki, szybko się ogarnąłem.

- Czy przyszedłbyś jutro po mnie po zajęciach? Kończę o 14 - nie wiedziałem, skąd nagle wzięła się we mnie ta odwaga ale chyba to było dobre posunięcie. 

- No jasne, z miłą chęcią. Będę czekał, dobranoc LouLou, słodkich snów - odpowiedział radośnie i rozłączył się nim zdążyłem odpowiedzieć.

- Mam nadzieję, że mi się przyśnisz - powiedziałem do siebie i zaśmiałem się cicho.

Od razu wybrałem numer do Diany, nie odebrała za pierwszym razem ale przynajmniej sobie potańczyłem do piosenki Happy, którą miała ustawioną na sygnał oczekiwania. Zadzwoniłem drugi raz i już po drugim sygnale odebrała.

- Wybacz Louis, pomagałam Dorothy w zadaniu i nie usłyszałam od razu. Co chciałeś?

- Zayn miał mały wypadek, Harry do mnie zadzwonił i powiedział, że ktoś go pobił, na szczęście nic mu się nie stało. Jutro nie będzie mógł jednak przyjść na zajęcia... 

Po drugiej stronie zapadła głucha cisza a po chwili usłyszałem jak coś spada na podłogę.

- Diana! Halo, jesteś tam? - zapytałem głośno a w głowie od razu pojawił mi się obraz jak Diana się przewraca, szybko odpędziłem z głowy tą myśl.

- Tak, wybacz. Telefon wypadł mi z dłoni. Louis... powiedz mi tylko, że wszystko będzie z nim dobrze - jej zmartwiony głos chwycił mnie za serce. 

- Na pewno, Malik to silny facet i da sobie radę. Nie martw się na zapas, napisz do niego, zrobi mu się lepiej.

- No nie wiem czy powinnam, Lou. Podsłuchałam... znaczy usłyszałam przez przypadek, jak rozmawiał z kimś przez telefon i był nieźle wkurzony bo musiał gdzieś iść. Wydaje mi się, że ma poważne kłopoty i ma z kimś na pieńku. Boję się, że coś mu się stanie Louis.

- Dii... No proszę cię, nie martw się. Musisz z nim szczerze porozmawiać, myślę, że on cię posłucha. Muszę kończyć bo jeszcze powtarzam słówka z rosyjskiego, nie jestem takim geniuszem jak ty - zaśmiałem się na rozluźnienie a słysząc cichy chichot Diany uśmiechnąłem się szeroko - przyjadę po ciebie jutro o 8! Śpij dobrze i nie martw się kochana! - rozłączyłem się jak odpowiedziała dobranoc i rzuciłem się przodem na łóżko.

******************************

Hej kochani :) 
Chociaż pod ostatnim rozdziałem nie było 10 komentarzy (co bardzo mnie zmartwiło ;c) to  postanowiłam dodać następny. Bardzo długo nad nim pracowałam i nie do końca wyszedł taki jak oczekiwałam. Ocenę zostawiam Wam :)

Bardzo dziękuję za liczbę wejść na bloga - gdyby każdy, kto tu zagląda i czyta zostawił jeden komentarz - byłoby genialnie :) 
Dziękuję bardzo za miłe słowa w komentarzach od moich wiernych czytelników ! Dzięki, że jesteście ;)

Za tydzień mam ferię, później miesiąc jestem na praktykach i nie chodzę do szkoły więc popracuję nad rozdziałami! Będzie dobrze :D

Miłego czytania <3 

Ola - @MalikMyLovee  ♥

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział VI część II

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
NASTĘPNY ROZDZIAŁ PO MINIMUM 10 KOMENTARZACH 
UWAGA SCENA +18 XD 

Liam:
Wyszedłem z mieszkania zakładając szybko kurtkę bo robiło się już zimno. Gorące, letnie wieczory z każdym dniem stawały się chłodnymi, jesiennymi. Nie lubiłem tej pory roku, w ogóle nie lubiłem zimna a na samą myśl o zimie dostawałem gęsiej skórki. Umówiłem się z Patricią przed księgarnią, byłem jedynym pracownikiem więc miałem swoje klucze. Chciałem pokazać jej jak to wszystko będzie wyglądało. No i nie zaprzeczam, chcę dowiedzieć się czegoś więcej o dziewczynie. Wsiadłem do samochodu i odpaliłem go bez problemu. Jechałem w stronę księgarni i zatrzymałem się na czerwonym. Nagle poczułem uderzenie z tyłu i poduszkę powietrzną na twarzy. Jakiś debil nie zatrzymał się i wjechał mi w tył.

- No żesz cholera jasna! - zakląłem czując ból.

Nie było to miłe uczucie, uporałem się z tym cholerstwem i spojrzałem w lusterko. Z nosa ciekła mi strużka krwi i miałem spuchniętą wargę. Genialnie! Już miałem wychodzić z samochodu i opierdolić tego kierowce kiedy zorientowałem się, że facet mnie normalnie wymija i odjeżdża. Wychyliłem się przez okno, zaczęli na mnie trąbić stojący za mną. Sprzedałem im faka i odjechałem. Warga piekła mnie niemiłosiernie, była już rozcięta i spuchnięta. Pięknie, pech Harreg przeszedł na mnie? Zajebiście, ale co powiem Patrici?
Zaparkowałem przed księgarnią i wyszedłem z samochodu zakrywając ręką twarz. Na szczęście szkody nie były duże, miałem rozwalony zderzak i światło. No chyba gościa zabije! Usłyszałem odgłos obcasów i obróciłem się. Uśmiechnąłem się i od razu syknąłem z bólu. Patricia chyba to zobaczyła bo szybciej do mnie podeszła.

- Liam co ci się stało?! - zapytała zdenerwowana patrząc na moją twarz.

- Emm, miałem mały wypadek - powiedziałem szybko.

- Ktoś cię pobił? Musimy to zgłosić na policję! - krzyknęła przerażona dziewczyna i zakryła usta dłonią.

- Spokojnie, nikt mnie nie pobił - lekko się uśmiechnąłem - jakiś baran wjechał mi w tył samochodu i poduszka powietrzna zrobiła swoje - skrzywiłem się, byłem nieźle wkurzony. Jakbym go tylko dorwał..

Usłyszałem jak Patricia odetchnęła z ulgą.

- Masz w księgarni apteczkę? - zapytała z troską w głosie.

- Tak, chodźmy - odparłem i po chwili znaleźliśmy się w środku. Zamknąłem drzwi i poszedłem na zaplecze, wziąłem apteczkę i wróciłem.

- Może troche boleć - powiedziała i popchnęła mnie na krzesło żebym usiadł - więc nie krzycz - uśmiechnęła się lekko.

Miała racje, piekło jak cholera. Zacisnąłem oczy i pięści. Patricia przemyła wargę wodą utlenioną, rozcięcie przestało krwawić ale i tak wyglądałem jakby mi ktoś przywalił pięścią w twarz. Nos na szczęście nie był złamany.

- No i koniec, tak strasznie było? - zapytała dziewczyna wyrzucając waciki do kosza.

- Bolało, ale żyję. Jakbym dorwał tego faceta to on by miał tak samo rozkwaszoną twarz jak ja - powiedziałem przewracając oczyma.

- Oj już nie złość się, najważniejsze jest to, że nic poważniejszego ci się nie stało - odpowiedziała słodko dziewczyna uśmiechając się lekko. Muszę przyznać, że bardzo mi się spodobała jej troska o moje zdrowie.

- No dobrze, dziękuję ci bardzo, że się mną zajęłaś ale jak chcesz tu pracować to musisz wszystko ogarnąć - zaśmiałem się cicho i wstałem z krzesła.

- Tak jest szefie, bierzmy się do roboty - powiedziała uśmiechając się szeroko.

Najpierw oprowadziłem dziewczynę po lokalu, pokazałem jej gdzie są jakie książki i artykuły papiernicze. Sprzedawaliśmy tutaj nie tylko książki ale też różne zeszyty, plakaty i takie różne. Patricia szybko załapała o co chodzi, imponowała mi swoją wiedzą o książkach. Cieszyła się jak mała dziewczynka, spełniająca jedno ze swoich marzeń.

- Liam.. bardzo ci dziękuję. Przyczyniłeś się do spełnienia mojego marzenia - powiedziała cicho spuszczając wzrok na swoje splecione dłonie.

- Daj spokój, nie masz za co mi dziękować. Po prostu widzę jak cie to wszystko interesuje, zupełnie jak mnie na początku - odpowiedziałem i lekko się uśmiechnąłem.

- Ale mi to nie minie, czy mogę mieć takie małe pytanko? - zapytała nieśmiało a ja skinąłem głową - jak nie będzie klientów to mogę poczytać jakąś książkę?

Roześmiałem się a Pat zrobiła zdezorientowaną minę.

- No to jest przecież oczywiste, tylko żebyś ich nie zniszczyła bo wtedy się pogniewamy - powiedziałem udając groźny ton głosu.

- Nigdy w życiu nie zniszczyłabym książki! - zaśmiała się dziewczyna i niespodziewanie rzuciła mi się na szyję. Przytuliła się do mnie lekko a ja ją objąłem - jeszcze raz bardzo ci dziękuję za danie mi takiej szansy! Będę się bardzo dobrze sprawowała, tego możesz być pewny!

Odsunęła się ode mnie, miała zaróżowione policzki i była cała rozpromieniona. Coś czuję, że to będzie bardzo dobra współpraca.

*********************

Diana:
Po wyjściu Liama zostałam sama z Zaynem w salonie bo obrażony Blondynek poszedł do swojego pokoju. Do tej pory czułam mrowienie na ustach... Ten pocałunek był wspaniały, taki lekki a zarazem stanowczy i namiętny. Przymknęłam oczy wspominając tą chwilę a na moje policzki od razu wstąpił rumieniec. Zapomniałam, że miałam spięte włosy i było widać twarz, więc szybko się ogarnęłam bo Zayn mógłby zobaczyć. I nie myliłam się, siedział obok mnie i patrzył się na mnie z szerokim uśmiechem na ustach.

- To bardzo fajne jak się tak rumienisz, wyglądasz wtedy strasznie słodko. I chyba nawet wiem dlaczego się rumieniłaś - powiedział chłopak a ja rzuciłam w niego poduszką. Złapał ją i zaśmiał się, zawtórowałam mu po chwili.

- To nie jest śmieszne Malik, przez te rumieńce mam w życiu pod górkę! - zaśmiałam się i wstałam z kanapy, potknęłam się o nogawkę spodni dresowych Zayna ale w ostatniej chwili złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Momentalnie na moich policzkach pojawił się duuuuży rumieniec. Zayn zaśmiał się znów i posadził mnie sobie na kolanach. Byłam strasznie niska przy nim i to dlatego potknęłam się o jego cholerne nogawki. 

- Przez ciebie wszystko, nie potknęłabym się gdybym miała swoje ubrania! - fuknęłam na niego a ten wywrócił zabawnie oczyma. Powstrzymałam śmiech bo chciałam być poważna w tej chwili.

- No daj spokój, ale jakbyś miała swoje ciuchy to nie przydarzyłby się nam ten miły moment w łazience, nie sądzisz? - oh ten jego prowokujący i uwodzicielski głos! Cholera Malik, znamy się od dwóch dni a już zaliczyliśmy pierwszy pocałunek, co to to nie. Nie może dziać się tak szybko! 

- Oj może i masz racje, ale chyba nie powinien się zdarzyć... - szepnęłam i podniosłam się z jego kolan - idę zobaczyć co z Horanem, nie wyglądał najlepiej jak Liam mu dogadał. 

Zostawiłam Mulata samego w pokoju, nie obejrzałam się bo wiedziałam, jaki jest zaskoczony. Zapukałam do drzwi Nialla.

- Proszę, proszę - usłyszałam jego głos, który wywoływał u mnie dobry nastrój, nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Wnętrze sypialni różniło się od sypialni Zayna. Było tu mnóstwo plakatów, zdziwiłam się widząc na ścianie Justina Biebera ale nie wnikałam... Dużo śpiewników, trzy gitary: elektryczna, akustyczna i klasyczna, każda inna. Po podłodze były porozrzucane kartki z piosenkami, czyste kartki i zapisane. Sam Niall siedział na łóżku i pisał coś na ścianie - ooo hej Diana, co jest? Czyżby znudziło ci się towarzystwo naszego Ninja? - zaśmiał się cicho.

- Jak go nazwałeś? Czemu Ninja? - zapytałam i usiadłam na fotelu w rogu pokoju.

- Zayn nie lubi jak tak do niego mówimy, chyba przypomina sobie wtedy o swojej przeszłości - chłopak wzruszył ramionami odrywając pisak od ściany.

- Hmm, nic mi nie wspominał - szepnęłam rozglądając się dalej po pokoju. Bardzo mi się tu podobało.

- No bo nie jest z niej dumny i chyba chce o niej zapomnieć, nie dziwie mu się, też bym nie był.

Coraz bardziej ciekawiło mnie to, o czym mówił Blondyn. Zayn nie wspominał mi nigdy co robi, czym się zajmuje... Horan rozbudził we mnie chęć do tego by dowiedzieć się prawdy. 

- Fajnie tu masz, wrócę chyba do Zayna bo za chwile przyjdą moje ubrania! - zaśmiałam się i wymknęłam się cicho z pokoju. Chciałam wejść normalnie do salonu ale zatrzymałam się w połowie drogi słysząc jak Zayn coś mówi. Podeszłam cicho na palcach pod uchylone drzwi.

- Nie pojebało cię stary? Nie mam tyle czasu, mam inne rzeczy do roboty... - cisza i westchnięcie Malika - a chuj mnie obchodzi czy to sprzedamy czy też nie, nie ja będę miał przejebane!

Zdziwiłam się jeszcze bardziej słysząc takie słowa z jego ust. Wydawało mi się, że Zayn nie jest taki wulgarny... Jak bardzo się myliłam.

- Dobra, dzisiaj zrobię wyjątek i przyjdę. Widzimy się w Tree o 22, ale bez żadnych numerów - rzekł chłopak i odłożył telefon na stolik.

Jak gdyby nigdy nic weszłam spokojnym krokiem do salonu i uśmiechnęłam się.

- Wydawało mi się czy z kimś rozmawiałeś? - zapytałam patrząc na chłopaka.

- Niee, to telewizor! Sam do siebie nie mówię - roześmiał się, kłamstwo też mu bardzo dobrze wychodziło. 

Nie wiedziałam co mam powiedzieć ale na szczęście ktoś wszedł do mieszkania. Rzuciłam się w kierunku drzwi, uważając by nie potknąć się w tych za dużych spodniach. W korytarzu stali uśmiechnięty Louis z Harrym, dyskutowali o czymś zawzięcie i śmiali się. 

- No bez takich, jeszcze zobaczysz na co mnie stać Harry - usłyszałam głos mojego przyjaciela i uśmiechnęłam się.

- W końcu! Robiliście te ubrania czy coś? - podbiegłam do Lou i wzięłam od niego reklamówkę z ubraniami - dzięki, przebieram się i jedziemy do domu.

Minęłam szybko Zayna i weszłam do łazienki zamykając na zamek. Westchnęłam opierając się o drzwi, bardzo ciekawa sytuacja. W mojej głowie panował straszny bałagan, wyobraziłam sobie Zayna w klubie z kilkoma napakowanymi typkami wabiących młode i naiwne dzieciaki. Diana o czym ty do cholery myślisz! Nic nie wiesz o Maliku i wymyślasz takie głupoty! Nie powinnam była się w to wtrącać ale tak mnie ciekawiło... dobra, koniec. 
Zdjęłam szybko szare spodnie chłopaka i jego koszulkę. Ubrałam suchą bieliznę, jeansy i koszulkę, rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki kierując się od razu po swoje mokre ubrania suszące się w pokoju Mulata. 

- Hej, Diana! - dłoń Zayna zacisnęła się na mojej ręce kiedy wchodziłam do pokoju - coś się stało? wyglądasz na zdenerwowaną .. - zapytał niby zmartwiony.

- Wszystko jest dobrze, boli mnie trochę głowa - uśmiechnęłam się przepraszająco, weszliśmy razem do jego sypialni. Zabrałam wilgotne ubrania i spakowałam je do reklamówki. Z kuchni dochodziły odgłosy mycia naczyń - o jej, właśnie się zorientowałam, że nie zaczęliśmy nawet myć! 

- To ty wylałaś na mnie szklankę wody, chciałem przypomnieć - chłopak zaśmiał się i założył ręce na klatce piersiowej.

- Daj spokój, miałam pomóc a tak głupio wyszło - westchnęłam cicho patrząc w podłogę.

Zayn podszedł do mnie i zmusił mnie żebym popatrzyła na niego kładąc palec pod moją brodą. Musiałam spojrzeć w górę, trochę mnie to irytowało, że nie mam wysokich obcasów.

- To ty daj spokój, Diano. Harry wszystko umyje, to mu najlepiej wychodzi - uśmiechnął się lekko, muszę przyznać, że jego uśmiech dalej działał na mnie nie tak jak powinien! - Spotkamy się jutro w szkole, dziękuję, że zgodziłaś się przyjść - pochylił się żeby złożyć pocałunek na moich ustach ale w ostatniej chwili obróciłam głowę i pocałował mnie w policzek. Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam. Miał bardzo zdziwioną minę.

- Do jutra Zayn, miło było.. - Powiedziałam i wyszłam z pokoju - LouLou możemy już jechać?

*****************************

Zayn:
Zachowanie Diany było dość dziwne, wydawało mi się nawet, że słyszała moją rozmowę... Wymyśliłem dobre kłamstwo, że to telewizor i chyba mi uwierzyła. W kłamstwie byłem chyba mistrzem ale nie byłem z tego dumny. Telefon Erica wytrącił mnie nieco z równowagi, nie dałem po sobie tego poznać ale w środku aż cały wrzałem. Że co on sobie myślał, że rzucę wszystko na jego głupią prośbę i pójdę sprzedawać małolatą narkotyki? W sumie z tego się utrzymywałem ale nie lubiłem jak ktoś rozkazuje mi to robić, musiałem mieć na to ochotę a nie... Postanowiłem zrobić wyjątek, skłamałem Dianie i pewnie oszukam też moich kumpli. Nie musieli wiedzieć czym się zajmuję, ważne było to, że zarabiam i ratuję ich upośledzone dupy przed wywaleniem z mieszkania za niepłacenie rachunków.
Po wyjściu dziewczyny i Louisa spojrzałem na zegarek. Dochodziła 18, miałem więc jeszcze dużo czasu, pewnie wyjdę gdzieś tak o 20 bo muszę załatwić sobie spluwę i swoje działki.
Wyszedłem z sypialni jak gdyby nigdy nic, Niall wszedł do kuchni, Harry zmywał naczynia. Blondyn popatrzył na mnie dziwnie, coś ostatnio często to robił.

- Coś ci nie pasuje Horan? - zapytałem przechodząc obok niego, trąciłem go barkiem i wyjąłem z lodówki zimne piwo.

- No chyba tobie Ninja, weź sobie daj spokój, bo ci zmarszczki w końcu wyjdą na tej twojej pięknej buźce - słychać było w jego głosie zaskoczenie ale i zdziwienie.

- Znowu macie ból dupy? Pojebało się wam w pałach do końca? - zapytał zdenerwowany Harry co już do końca wytrąciło mnie z równowagi.

- Dajcie wy mi kurwa święty spokój - skrzywiłem się i przeszedłem przez kuchnie by iść do swojego pokoju - a tak w ogóle Horan debilu, jak jeszcze raz nazwiesz mnie Ninja to będziesz mieć dupę na twarzy.. I nie żartuje - dodałem i wyszedłem z kuchni popijając zimne piwo.

- Przejdzie mu - usłyszałem tylko głos Harrego i brzdęk garnków, które mył.

No długo mi nie przejdzie, jak wkręcę się w swoje interesy to potrafię być taki chamski dla każdego. Nie wszyscy znali moją drugą, ciemną stronę i bardzo dobrze, bo na pewno miałbym zjebaną opinię. Pchnąłem drzwi do mojego pokoju i zamknąłem je szybko za sobą. Nagle wspomnienia z przeszłości zalały moją głowę tak, że musiałem się podtrzymać szafy żeby nie upaść.

Wieczór jak co wieczór, najebane małolaty kręcące się po klubach, dziewczyny w obcisłych i prowokujących sukienkach przyciągały wzrok każdego chłopaka. Nie tylko mój. Wypatrzyłem kilka takich w tłumie ale musiałem skończyć pracę żeby móc się zabawić. Do sprzedania została mi ostatnia działka, denerwowałem się trochę, że nie uda mi się jej sprzedać. Nagle podeszła do mnie dziewczyna, na oko miała 19 lat, ubrana była w obcisłą, czarną i koronkową sukienkę. Zmierzyłem ją wzrokiem, na nogach miała wysokie, czerwone szpilki i usta w tym samym kolorze. Jej ciemne włosy spływały na lewe ramię. Oczy podkreśliła ciemnymi cieniami, wyglądała wspaniale i tak seksownie jak żadna dotąd dziewczyna w klubie.

- Ty jesteś... - zaczęła przekrzykiwać muzykę, uciszyłem ją gestem dłoni i pociągnąłem ją za rękę do tylnego wyjścia z klubu. 

Kiedy wyszliśmy uderzył we mnie zapach świeżego powietrza, nie było już tak duszno jak w środku. Zawsze przychodziłem tu z potencjalnymi klientami, było tu cicho, po kątach kręcili się palacze i narkomani, nikt nie wpierdalał się w nie swoje sprawy.

- No więc, Ninja... w końcu na ciebie trafiłam. Szukałam cię dzisiaj przez kilka godzin, faktycznie potrafisz się nieźle schować - szepnęła przysuwając się do mnie, sam jej głos mnie podniecał a co dopiero jej wygląd.

- No ale bardzo dobrze, że w końcu mnie znalazłaś - uśmiechnąłem się tajemniczo i wyjąłem zawiniątko z kieszeni jeansów - tego szukasz, prawda? - zapytałem patrząc jej głęboko w oczy. Dziewczyna nie wyglądała mi na narkomankę i trochę się zdziwiłem.

- Mój kumpel potrzebuje i kazał mi cię znaleźć bo nie mógł dziś przyjść - wszystko się szybko wyjaśniło, ona nie brała i bardzo dobrze - ile się należy? - zapytała słodkim głosem.

Podałem cenę, dziewczyna wyjęła banknoty, schowałem je do kieszeni i podałem jej zawiniątko.

- No to twój kumpel wie gdzie dostanie najlepszy towar - skinąłem głową i już miałem odejść żeby się zabawić kiedy coś mnie pokusiło... - chcesz się zabawić? 

Dziewczyna od razu uśmiechnęła się szerzej odsłaniając równe i śnieżnobiałe zęby. 

- I jeszcze się pytasz? - zaśmiała się, zacisnęła palce na mojej koszulce i przyciągnęła mnie szybko do siebie. 

Nie zdążyłem nawet odpowiedzieć bo jej usta odnalazły moje i zatraciliśmy się w namiętnym pocałunku. Dłońmi zjechałem na jej talię, przesuwałem nimi po jej plecach i na końcu zacisnąłem na pośladkach. Dziewczyna czując moje dłonie jęknęła mi w usta co jeszcze bardziej mnie podnieciło. Weszliśmy w ciemniejszy zaułek gdzie nikogo nie było, podciągnąłem do góry jej sukienkę a ona szybko zajęła się rozpinaniem moich spodni. Pocałunkami zjechałem na jej szyję, dekolt a moje dłonie dotykały jej piersi. Byłem już gotowy ale dziewczyna włożyła dłoń w moje bokserki i sprawiła mi jeszcze większą przyjemność. Mój i jej oddech stał się głośniejszy, szybko podniosłem ją do góry, oplotła mnie nogami i bez zastanowienia wszedłem w nią. Wydała z siebie cichy jęk i wpiła się w moje usta. Poruszałem się w niej szybko i mocno, nakręcany jej westchnięciami i jękami. Po chwili poczułem, że dojdę, dziewczyna też to poczuła i szybko mnie odepchnęła. Uklękła przede mną i wzięła go w usta i po chwili połknęła moją spermę. Oblizała się i wstała poprawiając sukienkę. Założyłem bieliznę i spodnie i poszliśmy bawić się do środka.

Nie wiem czemu mi się to przypomniało, kilka lat temu, miałem może 17 lat kiedy zacząłem sprzedawać narkotyki. Nikt nie wiedział, że jestem taki młody bo miałem zarost, byłem wysoki i wyglądałem na niegrzecznego faceta. Przydomek Ninja przylgnął do mnie, zawsze umiałem zmyć się w odpowiednim momencie, nigdy nie zostałem przyłapany. Sprzedawałem zioło, hasz, herę i inne gówna młodym i starszym. Mieli do mnie szacunek, wiedzieli, że zawsze dostaną towar z górnej półki. Zarabiałem na tym spore pieniądze, kiedy kończyłem handlować miałem czas dla siebie i często tak właśnie się zabawiałem jak z tą szatynką. Co wieczór można mnie było zobaczyć w towarzystwie innej, nie chciałem nic więcej, po prostu chciałem odreagować i zabawić się. Teraz bałem się, że tak stanie się również z Dianą. Rozkocham ją w sobie, zacznę bawić się w handlarza i zranię ją. Musiałem się więc ogarnąć i nie dać zrobić z siebie chuja.

Wziąłem szybki prysznic, przebrałem się w czarne jeansy z dziurami, czarną koszulkę, włosy starannie ułożyłem. Nie mogłem rzucać się w oczy, więc zawsze kiedy chodziłem handlować, ubierałem się na czarno. Wyszedłem z pokoju zabierając telefon, wziąłem z wieszaka skórzaną kurtkę.

- Nie czekajcie na mnie dzisiaj, umówiłem się z Ericiem - Harry i Niall wiedzieli, że Eric był moim kumplem ze szkoły. Nie potrzebowali nic więcej, kiedy chodziłem handlować zawsze mówiłem im, że z nim idę. Nigdy się nie domyślili co robię.

Założyłem kurtkę i wyszedłem z mieszkania. Czekało mnie jeszcze załatwienie broni, zawsze musiałem ją mieć przy sobie i oczywiście narkotyków. No Ninja, czas wrócić na swój teren.

*************************

Louis:
Kiedy Diana poprosiła mnie żebyśmy już jechali, zmartwiłem się trochę. Mało czasu spędziłem z Harrym, wiedziałem, że nie zobaczę chłopaka jutro w szkole. Nie zapytałem nawet co robi, czy się uczy, czy pracuje. No cóż, dał mi swój numer a to jest najważniejsze, że nie stracimy ze sobą kontaktu. Rozpromieniony wszedłem do samochodu, Diana była dziwnie zamyślona.

- Hej księżniczko, myślisz o Maliku? Noo sam bym się za niego brał ale nie chcę ci go odbić - zaśmiałem się cicho i odpaliłem samochód. Dziewczyna posłała mi karcące spojrzenie.

- Nie myślę o nim... znaczy myślę, ale nie tak dobrze jak ci się wydaje - westchnęła i przypięła się pasami.

- Co to znaczy darling? - zapytałem nie odrywając wzroku od ulicy.

- No nie wiem co mam o nim myśleć, LouLou... Nie znam go za dobrze, nie wiem jaki jest. 

- Ale dowiesz się przecież, musicie się poznać! - zaśmiałem się niepewnie i spojrzałem w jej stronę. Minę miała zmartwioną, musiało ją to gnębić.

- Kochanie, zajmij się lepiej nauką na jutrzejszy test z rosyjskiego bo ja ci pomagał nie będę, pamiętaj! - uśmiechnąłem się szeroko patrząc znów na drogę.

- Dzięki, że mi przypomniałeś! Nie mogę dostać znów dwa bo pan Wasiliew mnie zniszczy... - westchnęła głośno, przecież dobrze wiedziałem, że i tak dostanie cztery albo pięć, taka była dobra z rosyjskiego.

Roześmiałem się i skręciłem w jej ulicę.

- Lou! Natychmiast mi mów co jest między tobą a Harrym! - dziewczyna przyglądała mi się teraz z szerokim uśmiechem. Zakłopotany wypuściłem powietrze.

- Nic nie ma... jeszcze - zaśmiałem się a ona mi zawtórowała - przysięgam, że będę informował cię na bieżąco! - zatrzymałem się przed jej domem, nachyliłem się żeby pocałować ją w policzek.

- Do jutra Louis, widzimy się w szkole! - musnęła mój policzek ustami i wyszła z samochodu. Kiedy weszła do domu odjechałem.

Po kilku minutach byłem już u siebie, powitała mnie mama z moją młodszą siostrzyczką w ramionach. 

- Hej LouLou pobawis sie ze mną? - zapytała słodko moja mała księżniczka.

- No oczywiście Di! - tak na nią mówiłem, na prawdę miała na imię Daisy i miała 3 latka. 

Przylgnęła do mnie, mama posłała mi urocze spojrzenie wyrażające jej wdzięczność. Uwielbiałem ją, była moim aniołem i chroniła mnie. Codziennie dziękowałem jej za to, że tak dobrze mnie wychowała. Nie miała nic przeciwko mojej orientacji, szanowała to i tolerowała. Nie zmieniałem partnerów więc nie miała powodów by się o mnie martwić. Pomagałem jej w każdej wolnej chwili.
Poszliśmy razem do salonu, wyciągnęliśmy zabawki, kredki i wszystko inne. Daisy w pewnym momencie położyła palec na ustach.

- Ćśśśś Lu coś ci chyba dzwoni w spodniach - zaśmiała się cichutko i powróciła do rysowania.

Faktycznie, dostałem wiadomość... od Harrego. Uśmiechnąłem się szeroko do ekranu. Życzył mi miłego wieczoru. To takie słodkie, odpisałem mu szybko a uśmiech już nie schodził mi z twarzy. 

- Cemu się tak śmiejesz Lu? - zapytała ciekawska jak zawsze Daisy i wgramoliła mi się na kolana z obrazkiem w rączce. 

- A mam bardzo dobry humor, pokaż mi co tam namalowałaś pięknego - powiedziałem a dziewczynka pokazała mi swój obrazek. Strasznie się zdziwiłem bo narysowała człowieka (oczywiście patyczaka bo nie umiała jeszcze tak dobrze rysować) z burzą brązowych włosów i uśmiechem, obok stał drugi ale miał krótsze włosy - Di, kto to? 

- Ten to ty - wskazała na tego z krótszymi włosami a ja już wiedziałem czego się mam spodziewać - a ten chłopak mi się dzisiaj przyśnił, był taki scenśliwy i się do ciebie przytulał Lu - powiedziała a mi opadła kopara. Moja mała Di narysowała mnie i Harrego. Tego byłem pewny, musiał to być on. 

- Ale skąd wiesz jak wyglądał? - zapytałem z uśmiechem.

- Nie wiem, stał tyłem ale miał takie ładne loooocki! A Di luuubi looocki! - zaśmiała się uroczo i pobiegła do kuchni pokazać swoje dzieło.

No nie powiem, byłem zaskoczony. Uśmiechnąłem się sam do siebie, jeśli wierzyć w sen mojej małej Di to... będę kiedyś z Harrym bardzo szczęśliwy.

**************************



No hejjj kochani ! <3
MAM I 2 CZĘŚĆ 6 ROZDZIAŁU ! 
Baaardzo mi się podoba <--- przepraszam za szczerość hihi :D 
Takiej dostałam dzisiaj weny, że musiałam to napisać i Wam wstawić.
Akcja zaczyna powoli iść do przodu, napisałam pierwszą scenę +18 :D więc proszę o wyrozumiałość xd
Wracam do przeszłości chłopaków... możecie się spodziewać wieeelu niespodzianek!
Dzięki wszystkim czytelnikom mojego opowiadania, wasze komentarze mnie pozytywnie nakręcają ale teraz rzadziej będę dodawać rozdziały bo mam szkołę!
W ferie się poprawię, po feriach mam miesięczną praktykę to wtedy też będę pisać częściej :D
Nie przewiduje na razie ile rozdziałów będzie mieć to opowiadanie, mam nadzieję, że wena mnie zawsze będzie nawiedzać i napiszę nawet 100 :D hahahaha ciekawie by było ;p

NO WIĘC DO NASTĘPNEGO KOCHANI <3

Pozdrawiam
@MalikMyLovee ♥



środa, 8 stycznia 2014

Rozdział VI część I

CZYTASZ = KOMENTUJESZ (to bardzo miłe)
NASTĘPNY ROZDZIAŁ PO MINIMUM 7 KOMENTARZACH

Zayn:
Po wyjściu Harrego i Louisa spojrzałem podejrzanym wzrokiem na Nialla. Chłopak gadał przyciszonym głosem z Liamem i co chwile się śmiali. Wywróciłem oczyma i przeniosłem swój wzrok na Dianę. Dziewczyna patrzyła na mnie i właśnie oblizywała łyżeczkę z czekolady. Uśmiechnąłem się szeroko, wyglądało to bardzo ponętnie i seksownie.

- Smakowało?

- Umm.. - szybko wyciągnęła łyżeczkę z ust i odłożyła ją na talerzyk - tak, świetne było. Nie wiedziałam, że umiesz gotować!

- Mało jeszcze o mnie wiesz - uśmiechnąłem się tajemniczo - ale to tylko kwestia czasu. Co do gotowania to takie moje hobby, oderwanie od rzeczywistości, lubię eksperymentować w kuchni i w życiu też.

- Chciałabym mieć takie podejście, ja jestem zdolna do tego, że spalę wodę na herbatę, czajnik i wszystko dookoła - zaśmiała się słodko - ale najlepiej chyba wychodzi mi robienie jajecznicy, ona wszystkim smakuje.
Zaśmiałem się cicho.

- No to już nie mogę się doczekać aż zrobisz ją dla mnie - powiedziałem i przygryzłem swoją dolną wargę.
Dziewczyna cicho wypuściła powietrze z ust, na jej policzki wpłynął delikatny rumieniec i spuściła wzrok na dół.

- Ale jest jeden problem, bo ja robię jajecznicę tylko na śniadanie więc musiałabym tu spać - powiedziała cicho, nie spodziewałem się tej odpowiedzi, była dość... prowokująca jak na nią - albo przyjść tu z samego rana i ją zrobić - dodała pospiesznie zanim zdążyłem coś powiedzieć.

- Kiedyś na pewno jej spróbuję, o to się nie martw - puściłem jej perskie oczko i w tej chwili do pokoju wszedł Louis, był uśmiechnięty i zarumieniony.

Niall i Liam wymienili znów to samo spojrzenie, Liam się uśmiechnął a Niall zmartwił. Zauważyłem, jak Blondyn daje Liamowi 5 funtów. Liam był szczęśliwy i schował monetę do kieszeni.

- Tam jest dla ciebie kawałek więc sobie weź - burknął Niall i zabrał następny kawałek dla siebie. Zjadł go w milczeniu patrząc na debilny uśmieszek Liama.

- Pomóc ci zmywać naczynia? - zapytała mnie Diana i wstała z miejsca.

- Nie chciałbym cię wykorzystywać.. - zacząłem ale dziewczyna uciszyła mnie srogim spojrzeniem - jeśli chcesz - powiedziałem a Diana szeroko się uśmiechnęła.

Zacząłem z nią znosić brudne talerze do kuchni, po drodze minąłem Harrego, również był uśmiechnięty i kroczył do jadalni. Położyłem talerze na blacie, Diana nalała wody do zlewu, nie mieliśmy zmywarki bo się zepsuła a nie było nas stać na nową. To się nazywa oszczędność chłopaków. Zarabiał Liam, ja i Harry. Nialla nie chceli nigdzie przyjąć więc zaczął roznosić ulotki, ale go wywalili. Ten to zawsze miał problem z pracą, jak go nie wywalili to sam odchodził bo mu się nie chciało. Tak więc oszczędzaliśmy, nie chcieliśmy żeby rodzice za nas płacili. Oparłem się o szafkę i przyglądałem się Dianie, zdjęła swoją marynarkę i wysokie buty ale nadal wyglądała wspaniale i kobieco. Patrzyłem na jej ciało wyobrażając sobie ją bez ubrań... Stop Malik, nie zapędzaj się. Powoli! Uśmiechnąłem się lekko i kiedy spojrzałem na twarz dziewczyny poczułem wodę.
Okazało się, że Diana oblała mnie szklanką wody, miałem mokre włosy i koszulkę. Śmiech dziewczyny wyrwał mnie z osłupienia. Śmiała się strasznie głośno, prawie tak jak Niall.

- Jakbyś widział swoją minę, jesteś moim mistrzem - powiedziała ledwo powstrzymując śmiech.

- Tak się chcesz bawić? Sama tego chciałaś - powiedziałem z szerokim i tajemniczym uśmiechem, szybko zmniejszyłem dystans pomiędzy nami i przerzuciłem sobie Dianę przez ramię.

Zaczęła piszczeć i okładać pięściami moje plecy.

- Zayn, proszę, proszę, przestań, przepraszam, nie chciałam! - zaczęła się wydzierać ale również się śmiała.

Klepnąłem ją w tyłek i zaśmiałem się.

- Nie ułatwiasz! - roześmiałem się zmierzając w stronę łazienki.

Kiedy Diana zorientowała się, że właśnie tam idziemy zaczęła piszczeć jeszcze bardziej. Wszyscy zaczęli się z nas śmiać i bić brawo.

- Diana pokaż mu kto tu rządzi! - krzyknął Niall z Louisem. Rzuciłem im wrogie spojrzenie.

- Jak chcecie to was też tak urządzę! - zaśmiałem się, na te słowa wszyscy poszli do salonu przed telewizor.

Otworzyłem bez problemu drzwi do łazienki i zamknąłem je za sobą.

- Zayn, proszę cię, nie rób tego o czym myślę! - pisnęła dziewczyna i zaśmiała się nerwowo - pożałujesz, przysięgam!

- No zobaczymy! - zaśmiałem się i postawiłem dziewczynę pod prysznicem, wziąłem wąż i odkręciłem ciepłą wodę - teraz widzisz, że nie można ze mną zadzierać - roześmiałem się i polałem dziewczynę wodą.
Pisk Diany był na prawdę głośny, zaśmiałem się znowu a ta wykorzystała sytuację i wciągnęła mnie do siebie. Strasznie się zdziwiłem, to było niespodziewane i szokujące. Zrobiłem naburmuszoną minę czując jak spływa po mnie woda. Kabina prysznicowa nie była duża więc staliśmy dość blisko siebie. Trzymałem wąż prysznicowy wysoko nad głową tak, że woda spływała po naszym ciele, już i tak byliśmy cali mokrzy i nie przejmowaliśmy się tym. Diana była o głowę niższa ode mnie, patrzyliśmy sobie w oczy a uśmiechy nie schodziły nam z twarzy.

No, Malik! To twoja szansa, nic nie stracisz, możesz zyskać.
Szybko zmniejszyłem dystans między nami, położyłem jedną dłoń na jej policzku i pocałowałem ją lekko. Na początku się bałem, że dziewczyna nie odwzajemni pocałunku, odsunie się i wyjdzie. Moje zdziwienie było jeszcze większe, kiedy zakręciła wodę, wytrąciła mi wąż z dłoni i zarzuciła mi ręce na szyję odwzajemniając namiętnie pieszczotę. Objąłem ją mocno w talii przysuwając się jeszcze bliżej do dziewczyny, uśmiechnąłem się przez pocałunek i poczułem jak ona też się uśmiecha.
Po chwili, która według mnie trwała wieczność, usłyszeliśmy głośne pukanie do drzwi. Odsunąłem się od niej ale nie wypuściłem jej z objęć.

- Chyba potrzebne nam będą suche ubrania - stwierdziła Diana i zaśmiała się cicho.

***********************

Harry:
Po małym incydencie w łazience poszedłem do swojej sypialni by wziąć czystą koszulkę. Zdecydowałem się na szarą z jakimś nadrukiem. Ogarnąłem porozrzucane ciuchy, schowałem je do szafy i miałem wziąć się za ścielenie łóżka kiedy dotarł do mnie krzyk, a raczej pisk Diany. Zaciekawiony z uśmiechem na ustach wyszedłem z pokoju i zobaczyłem śmieszną scenę. W drzwiach jadalni stał Niall, Liam i Lou a Zayn z Dianą na plecach kierował się w stronę łazienki. Zaśmiałem się cicho i oparłem się o drzwi swojego pokoju. Obserwowałem całą sytuację jak przez mgłę gdyż skupiłem się na Lousie, który stał na przeciwko. Nie umknęło to jego uwadze, bo kilka razy popatrzył się na mnie i uśmiechnął się. Kiedy Zayn z Dianą zniknęli w łazience, wszyscy poszli do salonu. Poszedłem za nimi i usiadłem na fotelu rozkładając się wygodnie. Puścili jakąś komedię, Niall beczał ze śmiechu, Liam starał się hamować śmiech ale mu to nie wychodziło.

- Nosz poszczam się za chwilę chłopaki! - krzyknął Niall i wyleciał z pokoju cały czerwony na twarzy, ze łzami w oczach.

- No to sobie poczeka, Diana z Zaynem szybko nie skończą - zaśmiał się Louis, no musiałem mu przyznać racje.

Po chwili usłyszeliśmy głośne walenie do drzwi łazienki, błagania i przekleństwa Nialla. To było jeszcze śmieszniejsze niż ta komedia, którą oglądaliśmy.

- Stary kurwa bo będziecie po mnie sprzątać jak się zleje w korytarzu! - zawołał blondyn na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.

- On tak zawsze? - zapytał Louis patrząc na mnie.

Opanowałem śmiech i skinąłem głową.

- Czasami wszyscy mamy z niego taki polew, że nie możemy usiedzieć na miejscu i tak się śmiejemy. Sąsiedzi nas za to nienawidzą, jak zaczniemy się śmiać to możemy zabić wszystkich w promieniu kilometra - powiedziałem z szerokim uśmiechem patrząc na Louisa.

- Ehmmmm - usłyszeliśmy kaszlnięcie, obróciłem się i zobaczyłem, że w progu stoi cały mokry Zayn i Diana. Stłumiłem kolejny wybuch śmiechu - chyba będą mi potrzebne suche ubrania. LouLou byłbyś tak miły i skoczył do mnie po jakieś ciuchy i... bieliznę? - szepnęła Diana patrząc błagającym wzrokiem na Louisa.

Ten roześmiał się głośno i wstał z kanapy.

- No nie wierzę, że doszło do tego, że będę ci grzebał w szufladzie z bielizną - zagwizdał chłopak na co dziewczyna dała mu sójkę w bok.

- Nie licz na to, napisałam sms siostrze, że za chwile przyjdziesz po ubrania - kiedy to powiedziała zaśmiałem się cicho i też wstałem.

- A ty gdzie się wybierasz Harry? - zapytał Liam patrząc na mnie.

- Emm, pojadę z Louisem - uśmiechnąłem się w stronę zdziwionego Tomlinsona i minęliśmy wszystkich w drzwiach.

- NO I OD RAZU LEPIEJ! - powiedział zadowolony Niall wychodząc z łazienki. Wybuchnąłem śmiechem i pokręciłem z niedowierzaniem głową - Przestań Harry, nie mów takich śmiesznych rzeczy ahahahahahahahhaha, nie no znowu! - nic przecież nie powiedziałem, ale taki już był Nialler, śmiał się ze wszystkiego. Pobiegł do salonu i znów zaśmiewał się razem z Liamem.

- Chodź Harry, nie chcę żeby Diana się przeziębiła - powiedział Lou i spojrzał na Malika - weź jej daj coś swojego bo może mi trochę zejść.

- Zwłaszcza, że jedziesz z Harrym - szepnął Zayn i wszedł szybko do swojej sypialni ciągnąc Dianę za rękę.

Zachichotałem, wziąłem kurtkę i podałem Louisowi jego. Wyszliśmy z mieszkania w zupełnej ciszy, która panowała między nami aż pod dom Diany. Nie jechaliśmy długo, cisza nie była krępująca, oboje dobrze się czuliśmy nie wypowiadając słów. Zatrzymał się pod domem Diany i spojrzał na mnie.

- Zaczekasz? To potrwa tylko chwilkę - uśmiechnął się do mnie słodko i niby przez przypadek musnął moje kolano dłonią.

- Pewnie, nie mam zamiaru się nigdzie ruszać - powiedziałem uśmiechając się jeszcze szerzej do chłopaka.

Kiedy wyszedł opuściłem się trochę na siedzeniu i wypuściłem ciężko powietrze. Co ja do cholery robiłem? Nie wiem... chociaż jednego byłem pewien - Lou jest tej orientacji co ja, odwzajemnił mój pocałunek to chyba znaczy, że mu się też podobam. To jest chore! Dlaczego ja jestem taki jaki jestem? Nie mogłem po prostu zakochać się na przykład w Katherinie? No cholera, taki już jestem popierdolony, nic i nikt nie zmieni mojej orientacji. Zacząłem się bawić zamkiem od kurtki i nie zauważyłem nawet kiedy Louis pojawił się obok mnie i cmoknął mnie w policzek. Od razu się zarumieniłem i tak szybko się podniosłem, że uderzyłem głową o dach. Syknąłem z bólu a Louis zakrył sobie usta dłonią.

- Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć Harry. Wszystko dobrze? - uwielbiałem jego troskliwy głos, był taki uroczy kiedy się tak martwił.

- Daj spokój, zamyśliłem się i to wszystko moja wina a nie twoja - uśmiechnąłem się lekko do chłopaka trzymając dłoń w miejscu gdzie się uderzyłem.

- Pokaż... - szepnął Louis zbliżając się do mnie, ujął moją twarz w dłonie i pocałował mnie lekko w usta.

- Ale Lou.. nie tam się uderzyłem - zaśmiałem się cicho.

- Co ty nie powiesz, ale słyszałem, że jak się całuje w usta to wszystko przechodzi - skomentował zgodnie z prawdą.

- No to powiem ci, że jeszcze trochę mnie boli - szepnąłem patrząc w oczy chłopaka.

Uśmiechnął się szeroko i znów mnie pocałował, tym razem dłużej i śmielej.

************************

Liam:
Po wyjściu Harrego i Louisa siedziałem sobie z Niallem przed telewizorem i kończyliśmy tą komedię. Niall był kilka razy w łazience bo śmiał się jak opętany - ale to już normalne. Zayn i Diana dołączyli do nas na koniec, dziewczyna miała dresy Zayna i jakąś koszulkę. Oczywiście wyglądała śmiesznie i nie umknęło to uwadze Nialla, który padł na podłogę i zaczął się po nie tarzać. Booorze liściasty* jak ja z nim wytrzymam to będzie sukces życia.

- Nic nie mówcie, nic nie mówcie hahahahahhahahahah - zaczął znów Niall i wybiegł do łazienki.

- On tak zawsze? - zapytała Diana powstrzymując wybuch śmiechu.

- Częściej niż ci się wydaje - odpowiedziałem i w tym samym czasie dostałem sms'a od Patrici. Uśmiechnąłem się szeroko do ekranu.

- Nono, z kim tak romansujesz Payno? - nie umknęło to oczywiście uwadze Malika, on umiał odczytać z mojej twarzy wszystko!

- Emm, pamiętasz Patricię z imprezy? Załatwiłem jej pracę u mnie w księgarni i muszę iść wszystko jej powiedzieć - powiedziałem spokojnie, odpisałem na sms i wyszedłem z pokoju. Przechodząc koło łazienki usłyszałem jak Niall śmieje się w środku.

- Śmiejesz się z małego czy z odbicia w lustrze? - zapytałem głośno, a w łazience od razu zapadła grobowa cisza.

- Taki z ciebie przyjaciel - burknął obrażony Niall i minął mnie szybko, poszedł do swojej sypialni.

- Daj spokój, żartowałem! - zaśmiałem się cicho, wziąłem kurtkę, telefon i kluczyki i wyszedłem z mieszkania.
CDN!

*Borze liściasty - ukłony w kierunku mojej wspaniałej koleżanki, która ciągle tak mówiła :) 
************************

Cześć kochani, mam i 6! 
Przepraszam, że urwałam w takim momencie, ale rozpisałam się nad relacją między Zaynem i Dianą oraz Larrym :)
Następna część pojawi się po minimum 7 komentarzach ;)
Rozwinę w niej akcję pomiędzy Liamem a Patricią - na razie będzie poznawanie !
Dzięki za komentarze, są bardzo motywujące. 
Musicie mi wybaczyć, że tak długo czekacie na rozdział - mam szkołę i duuuużo nauki ale staram się jak mogę ;)

Może i są nudne... ale rozwinie się - mam nadzieję ;) 
mam coraz więcej pomysłów ale mniej czasu żeby wcielić je w życie opowiadania.

Miłego <3
Ola - @MalikMyLovee

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział V


CZYTASZ=KOMENTUJESZ 
NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ PO 10 KOMENTARZACH !


Music : klik

Niall:
Na drugi dzień obudziłem się z potężnym bólem głowy. Czułem się jakbym miał kapcia w mordzie. Cholera, już nigdy więcej alkoholu! Co ty pieprzysz Nialler, za tydzień pewnie będzie to samo. Zwlekłem się z łóżka i na czworakach poleciałem do kuchni. Kiedy dorwałem się do butelki z wodą wypiłem ją chyba w ciągu dziesięciu sekund. Cholerna suchość w gardle w końcu przeszła. Odetchnąłem opierając się o kuchenne szafki i otworzyłem oczy. Odskoczyłem i uderzyłem się głową w szafkę. 

- Harry! - krzyknąłem cicho - chcesz mnie zabić? 

- Raczej to ty chcesz się zabić tak ostro imprezując... - wywrócił oczyma i wyciągnął do mnie dłoń. 

Chwyciłem ją szybko i wstałem. Byłem w tych samych ubraniach co wczoraj. 

- Co masz na myśli? - zapytałem patrząc na niego.

Loczek westchnął cicho i opadł na krzesło przy stole. Łokcie oparł na stole a twarz schował w swoich dużych dłoniach. Nie wiedziałem co mam robić, co mu się stało. W mojej głowie krążyły setki myśli, co mogło być nie tak? Podszedłem do mojego przyjaciela i położyłem mu dłoń na ramieniu. Dopiero kiedy go dotknąłem, poczułem jak jego ciałem wstrząsają dreszcze. Spojrzałem na jego twarz, nie zobaczyłem dużo bo się zakrywał ale wiedziałem, że chłopak płakał. 
Haryy, mój najlepszy przyjaciel płakał albo z mojego powodu albo z jakiegoś innego. Harry, chłopak, którego znałem od małego zadręczał się nad czymś o czym nie wiedziałem. Harry, którego traktuję jak brata płakał na moich oczach.

- Stary.. co się stało? - przysunąłem sobie krzesło i usiadłem obok niego, objąłem go ramieniem - wiesz, że mi możesz o wszystkim powiedzieć. Chodzi o mnie i moje wczorajsze zachowanie? Harry przepraszam cię bardzo, to się już więcej nie powtórzy.

Popatrzył na mnie, oczy miał całe czerwone. Wywnioskowałem, że nie spał całą noc i do tego pewnie ją przepłakał. Przestraszyłem się nie na żarty.

- Niall posłuchaj. Tu nie chodzi o ciebie tylko o mnie. To a jestem jednym wielkim błędem, wybrykiem natury, zakochanym w chłopaku dupkiem, który nie panuje nad swoimi emocjami! - krzyknął Harry i znów zapłakał. 

Byłem w totalnym szoku i szybko go przytuliłem. Od razu mocno się do mnie przykleił. Jego łzy spływały na moją szyję. Ostatni raz, kiedy przy mnie płakał był jak mieliśmy po 10 lat. Pamiętam to jak dziś, nie mógł przyjść na moje urodziny bo tata mu nie pozwolił. Siedział w oknie i płakał tak długo, dopóki jego ojciec zlitował się i puścił go. Później pewnie też płakał, ale nie widziałem tego. 

- Co ty mówisz.. jesteś dobrym człowiekiem a miłość nie wybiera. Nie jesteś inny tylko wyjątkowy. Nie jesteś dupkiem Styles! - powiedziałem stanowczo i odsunąłem go tak, by spojrzał mi w oczy - Był sobie pewien chłopak o blond włosach i niebieskich oczach. Nie akceptował swojego wyglądu bo wszyscy jego znajomi byli ciachami o ciemnych włosach i oczach. Jednak spotkał na swojej drodze przyjaciela, który powiedział mu, żeby akceptował siebie w stu procentach. Od tej właśnie chwili stali się nierozłączni - przerwałem na chwilę i spojrzałem na niego, nie płakał - a teraz ten chłopak słyszy co jego przyjaciel mówi o sobie i mówi, żeby akceptował siebie na dwieście procent. 

Po tej wypowiedzi Harry znów mocno mnie przytulił. 

- I dlatego dziękuję, że spotkałem ciebie na swojej drodze. Małego blondynka z pięknymi, hipnotyzującymi, niebieskimi oczkami - powiedział posyłając mi jeden z najpiękniejszych uśmiechów.

- Co się tu do cholery dzieje? Harry jest gejem!? Horan ty też? - usłyszeliśmy krzyk Malika, który stanął w drzwiach kuchni.

************************

Diana:
Katherina była rano nie do życia. Siedziała przy stole w kuchni i od pięciu minut mieszała kawę łyżeczką. Louis jeszcze nie wstał, zostaliśmy na noc żeby pomóc posprzątać. Ja już ogarnęłam salon, poznosiłam wszystko do kuchni i teraz musiałam wstawić wszystko do zmywarki. Było tego sporo więc postanowiłam nie czekać na Lou i zaczęłam sama.

- Co ja zrobiłam wczoraj... jej nawet sobie nie wyobrażasz - zaczęła dziewczyna dalej patrząc na kawę.

- A więc słucham, póki Louisa tu nie ma - spojrzałam na nią i włączyłam zmywarkę.

- Pocałowałam naszego LouLou.

Szok, który przeżyłam był nie do opisania. Widelec spadł mi na podłogę a ja zakrztusiłam się własną śliną. 

- Pierdzielisz? Jak do tego doszło i czy odwzajemnił? - chciałam się dowiedzieć jak najwięcej.

- Nie, odepchnął mnie i zaniósł do pokoju. W sumie dobrze, nie zmienię jego orientacji - uśmiechnęła się promiennie i wypiła kawę.

- O wilku mowa - szepnęłam i zaśmiałam się cicho. Kath spuściła znów wzrok i mieszała dalej.

- Dzień dobry moje piękne panie, jak się spało? - zapytał, ale chyba trochę za głośno bo Kath zatkała uszy.

- Ćśś, nie tak głośno, proszę - szepnęła dziewczyna a kiedy Lou się zaśmiał wstała, wzięła kubek z kawą i poszła do salonu.

- Ojć, wymsknęło mi się - chłopak wyszczerzył zęby w uśmiechu - chcę jej trochę powkurzać, niech ma za swoje. Jak można na swojej imprezie tak się upić i całować najlepszego przyjaciela - dodał ciszej.

Wywróciłam oczyma, Lou zawsze uwielbiał dokuczać nam po imprezach, jemu nigdy nie zdarzyło się upić. Tomlinson zaczął sobie przygotowywać śniadanie, ja zrobiłam sobie zieloną herbatę. Usiedliśmy przy stole i nie rozmawialiśmy. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że jesteśmy zaproszeni na obiad.

- Lou.. nie masz planów na dzisiaj? - zapytałam uśmiechając się uroczo.

- Nie mam, a co? Robimy powtórkę z wczoraj? - zaśmiał się cicho i zjadł kolejną łyżkę swoich płatków.

- Chyba cię pogięło, nie mam ochoty sprzątać po was dwa dni - westchnęłam cicho i upiłam łyk herbaty - idziemy do chłopaków na obiad, tak za jakieś czterdzieści minut - oznajmiłam i uśmiechnęłam się szeroko - musisz mnie zawieźć do domu, natychmiast!

Louis zrobił przerażoną minę i tak jak ja wcześniej upuścił łyżkę na podłogę. Szybko zerwał się aby ją podnieść.

- E... ale ja nie jestem tam mile widziany - powiedział szybko, bardzo mnie to zdziwiło. Zarumienił się i odłożył pustą miskę do zlewu.

- Jesteś, Kath nie idzie bo się źle czuje. My nie możemy ich tak olać. Proszęęęęęę - zrobiłam słodkie oczka - zrób to dla mnie!

Chłopak wywrócił oczyma i zaśmiał się - zawsze tak reaguje na moje miny.

- Dobrze, zbierajmy się. Morgan da sobie radę, pewnie pójdzie spać - stwierdził, poszedł wziąć swoje rzeczy i po chwili jechaliśmy do mojego domu.

Rodziców nie było w domu, wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Brałam prysznic u Kath a Louis miał po mnie przyjechać za dwadzieścia minut. Tak jak przed imprezą otworzyłam szafę i stałam przed nią nie mogąc się na nic zdecydować. Po chwili usłyszałam sygnał sms'a.


Uśmiechnęłam się szeroko i szybko odpisałam.


Rzuciłam się do szafy w poszukiwaniu odpowiedniego stroju. W sumie... 


Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i w końcu zdecydowałam się na ten zestaw. Był wygodny i wcale nie nudny. Włosy spięłam w koczka i miałam nadzieję, że im się spodoba... przynajmniej Malikowi. Wyszłam z domu bo usłyszałam jak Lou trąbi. Napisałam szybko kartkę dla mamy żeby wiedziała co się ze mną dzieje. 

************************

Zayn:
Słysząc rozmowę Loczka i Blondyna nie mogłem uwierzyć. 

- Czy jest coś co chcielibyście mi wyjaśnić? - zapytałem podchodząc do chłopaków. 

- Zayn... Posłuchaj. To nie jest tak jak myślisz, w sumie to tylko ja jestem gejem, nie Niall - szybko powiedział Harry i spuścił zawstydzony wzrok. 

No to nieźle... Tak długo go znałem, miałem do niego zaufanie, mówiłem mu o wielu rzeczach ale nie spodziewałem się, że ukrywa przede mną coś takiego. Po chwili do kuchni wszedł ubrany Liam.

- Czemu się znów kłócicie? O co wam chodzi? - zapytał patrząc na każdego po kolei.

- No kurwa dowiedziałem się, że nasz Harry jest innej orientacji i jestem w lekkim kurwa szoku! - wybuchnąłem - Ale to nie to jest najgorsze bo jestem tolerancyjny, nic mi o tym nie powiedział!

Liam spojrzał na mnie jak na wariata i machnął ręką.

- A po co Harry miałby ci to mówić? Dziwię mu się, że powiedział Horanowi bo wiadome, że on czasem nie umie trzymać języka za zębami ale ty byś chodził i to rozgłaszał? - jego pytanie wmurowało mnie.

- Yyy.. przepraszam, czy ty o tym wiedziałeś Payno?

- Domyślałem się od dłuższego czasu ale to jest jego życie i nie mamy prawa mówić mu, kogo ma kochać - Liam uśmiechnął się do Harrego - będziemy tu dalej stać czy zaczniemy przygotowywać ten obiad dla naszych gości? 

Rany! Dobrze, że przypomniał. 

- Masz rację, przepraszam Harry... nie chciałem cię urazić. Oczywiście nie mam nic do tego, jestem tolerancyjny.. Szkoda, że nie powiedziałeś mi wcześniej ale rozumiem cię - uśmiechnąłem się lekko i objąłem chłopaka. 

- Gotuj już z Payno i nie gadaj, my pójdziemy posprzątać i nakryć do stołu. Dawno nie jedliśmy w jadalni - uścisnął mnie i poszli z Blondynem ogarniać mieszkanie. 

- Spaghetti? - zapytałem unosząc brwi do góry. Payno roześmiał się i zaczęliśmy gotować, bo najlepiej nam to wychodziło.

Po dwóch godzinach wszystko było gotowe, napisałem do Diany, wziąłem prysznic. Chłopaki nieźle się spisali, posprzątali i ogarnęli nakrycie do stołu. Teraz tylko musieliśmy czekać. Wyszedłem z pokoju, widząc Harrego siedzącego w kuchni, który wyglądał na zdenerwowanego zdziwiłem się lekko.

- Co cię męczy Styles? - zapytałem podchodząc bliżej. Nalałem sobie wody do szklanki i oparłem się o szafki.

- To, że... - nie skończył bo dzwonek do drzwi oznajmił, że Diana już jest. Szybko rzuciłem się do drzwi żeby otworzyć, uśmiechnąłem się szeroko widząc dziewczynę a za nią Louisa. 

- Cześć, wchodźcie i czujcie się jak u siebie - powitałem ich, pocałowałem Dianę w policzek i uścisnąłem dłoń Louisa.

Diana wyglądała n i e z i e m s k o. 

*********************************

Louis:
Ubrałem czarne rurki, niebieską koszulę, marynarkę i białe conversy. Chciałem zrobić jakieś wrażenie na nowych kumplach, ale najbardziej zależało mi na Harrym. Wstrzymałem oddech kiedy Zayn otworzył nam drzwi i zaprosił do środka. Weszliśmy dalej, w kuchni siedział on... Trzymał w dłoni szklankę z wodą i patrzył na nią. Czysta perfekcja, włosy miał potargane, widać było, że próbował nad nimi zapanować ale coś mu nie wyszło. Uśmiechnąłem się lekko na jego widok, nie widział mnie bo ciągle patrzył na tą szklankę i obracał ją w dłoni. 

- Cześć Harry! - zawołała Diana a chłopak podniósł wzrok i spojrzał na mnie. Szklanka wypadła z jego dłoni i roztrzaskała się.

Od razu rzuciłem się żeby pomóc mu sprzątać odłamki szkła.

- Chłopaki, nie okaleczcie się. Jej, to moja wina! Przestraszyłam go... - spanikowana Diana schyliła się żeby pomóc ale Zayn szybko ją powstrzymał. 

- Niall! Przynieś szybko odkurzacz, trzeba się tego pozbyć - zawołał Mulat a po chwili pojawił się Niall z odkurzaczem. Wyglądał śmiesznie, jakby wyruszał na akcje ratowania świata. 

- JA SIĘ TYM ZAJMĘ PANOWIE! - krzyknął i zaśmiał się, Harry spojrzał na mnie i wstaliśmy z podłogi. Szybko pozbył się najmniejszych odłamków szkła i zadowolony wyłączył odkurzacz - to się nazywa misja życia! A tak w ogóle to siema Louis, cześć Diana! - klepnął mnie w ramię a Dianę mocno przytulił. 

Malikowi się to chyba nie spodobało bo udał, że kaszle. Blondyn wypuścił ją z objęć i poszedł odnieść odkurzacz. Wszyscy poszli do jadalni i ja również miałem tam wejść. Poczułem jednak dłoń na swoim ramieniu i odwróciłem się. Uśmiech od razu wpłynął na moją twarz bo zobaczyłem Harrego.

- Hej, fajnie, że jesteś Louis - powiedział cicho patrząc w moje oczy i uśmiechnął się, na jego policzkach pojawiły się dwa małe i urocze dołeczki.

- Nie mógłbym nie przyjechać - odpowiedziałem i puściłem mu perskie oczko. 

Zaprosił mnie do jadalni, wszyscy już siedzieli, a kiedy weszliśmy, Niall wymienił z Liamem dziwne spojrzenie. Harry musiał usiąść naprzeciwko mnie, miałem cudowny widok. Zaczęły się rozmowy, wszyscy o czymś dyskutowali. Ja słuchałem jednym uchem, nie dochodziło do mnie prawie nic. Największą uwagę skupiłem na Loczku, który co jakiś czas na mnie spoglądał. Kiedy zaczęliśmy jeść naszła mnie szalona myśl. Uśmiechnąłem się sam do siebie.

- Bardzo dobre, kto ma taki talent do gotowania? - zapytałem i spojrzałem w stronę Harrego oczekując odpowiedzi.

- Ja nie, wszystko zrobił Liam z Zaynem bo oni się na tym znają - odpowiedział z lekkim uśmiechem i nabrał na widelec makaron. Teraz przyszedł ten moment, kiedy Harry zbliżył widelec do ust przejechałem nogą po jego łydce. Styles wytrzeszczył oczy a makaron z sosem spadł mu na białą koszulę.

- Cholera, ja to mam dzisiaj pecha! Pójdę to szybko zaprać i przebrać się - odsunął się od stołu, był cały czerwony i wyszedł z jadalni.

- Louis idź mu lepiej pomóc bo jeszcze zepsuje sobie tą koszulę - stwierdził Niall uśmiechając się do mnie - no już! 

NIE ! TEGO NIE BYŁO W PLANACH ! CHOLERA JASNA I CO TERAZ ?

Pozostali spojrzeli na mnie i w końcu wyszedłem za chłopakiem. Poszedłem do łazienki, drzwi były uchylone. Wszedłem do środka i zobaczyłem ... CO ZOBACZYŁEM!
Harry pozbył się już koszuli, wsadził ją do wanny i zalał wodą. Na jego ciele widniało wiele tatuaży, sam je miałem ale nigdy nie widziałem takich perfekcyjnych jak u niego. Najbardziej spodobały mi się dwie jaskółki... Nie mogłem napoić się jego wyglądem. 

- Skończyłeś już mi się przyglądać? - z tego wszystkiego wyrwał mnie jego głos. Natychmiast oderwałem wzrok od jego nagiej klatki piersiowej i spojrzałem w podłogę.

- Ymm. Przepraszam, że cię kopnąłem. Nie wiedziałem, że tak zareagujesz - wyjaśniłem pospiesznie i odważyłem się spojrzeć w górę. Jakież było moje zdziwienie kiedy zobaczyłem, jak chłopak przybliża się do mnie.

- Nie przejmuj się, zawsze byłem strasznym niezdarą - Harry uśmiechnął się, znów pojawiły się te cudowne dołeczki.

- Kazali mi iść cię przypilnować żebyś nie zniszczył koszuli ale chyba dobrze się na tym znasz.

- Są przewrażliwieni - odpowiedział chłopak i wzruszył ramionami. 

Wspominałem już, że jego ciało jest perfekcyjnie wyrzeźbione i w ogóle? Uffff, aż zrobiło mi się gorąco. Myślałem już, że nic mnie tak nie rozpali... 

To stało się tak nagle... Poczułem jego oddech na twarzy, moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Od razu dotarł do mnie jego wspaniały, męski zapach. Nagle jego usta znalazły się kilka milimetrów od moich, złożył na nich delikatny pocałunek, jakby się czegoś bał. W tej chwili kiedy jego usta dotknęły moich poczułem falę ciepła zalewającą całe moje ciało. Zamknąłem oczy i dałem się ponieść uczuciu. Lekko odwzajemniłem ten pocałunek. Chłopak wziął to chyba za zachętę, bo zmniejszył dystans dzielący nas i przedłużył pocałunek. Uśmiechnąłem się, uczucie szczęścia, radości i ekscytacji wypełniło mnie. Wplotłem palce jednej dłoni w jego loki i wdarłem się językiem do jego ust. Harry jęknął cicho w moje usta, ale po chwili znalazł wspólny rytm z moim językiem i walczył o dominacje. Pocałunek trwał krótką chwilę, ale mi wydawało mi się, że czas się zatrzymał. Tak, na pewno się zatrzymał i zostawił mnie sam na sam z Harrym. Chłopak delikatnie przejechał dłońmi po mojej klatce piersiowej i odsunął się. Otworzyłem oczy i popatrzyłem nieśmiało na niego.

- Nie przywitałem się jak należy - powiedział cicho, uśmiechnął się słodko i minął mnie wychodząc do swojego pokoju.

Spojrzałem w lustro w łazience, na moich policzkach były rumieńce... Uśmiechnąłem się szeroko wspominając usta Harrego. Wyszedłem z łazienki i wszedłem znów do jadalni - jedli ciasto czekoladowe a kiedy mnie zobaczyli, ucichły rozmowy.

- Jedliście już deser? Beze mnie? - zaśmiałem się cicho i usiadłem na swoim miejscu - też mam ochotę na ciasto! 

********************************

Witam Was kochani!
Bardzo przepraszam, że tak długo musieliście czekać na rozdział... ale po przeczytaniu powiedzcie mi - czy było warto ?
Miałam małe zamieszanie, no i wiecie - po Sylwestrze ;D 
Jeszcze byłam w szkole to już w ogóle nie miałam siły żeby skończyć ;) 
Dziękuję bardzo za tyle wyświetleń! To bardzooooo miłe! 
Byłoby jeszcze lepiej jakbyście zostawiali więcej komentarzy - to bardzo miłe i motywujące ;) 
Co myślicie o Larrym? 
Jak myślicie co dalej będzie z Dianą i Zaynem ? 

Miłego wieczoru !
Pozdrawiam ♥
Ola - @MalikMyLovee