poniedziałek, 28 kwietnia 2014

WAŻNE

Cześć kochani, wiem, wiem ! miałam dodać rozdział wczoraj albo dzisiaj...
Niestety nie wyrabiam się czasowo, mam pusto w głowie, nie mam pomysłów.
Obiecuję Wam, że w tym tygodniu na sto procent dodam rozdział 20 ;)


Teraz kilka spraw organizacyjnych :
1) Mam do Was pytanie, które jest ważne - i proszę żeby każdy wyraził swoją opinię.

Chcecie drastyczną, brutalną i straszną sytuację
czy raczej coś łagodniejszego? 

Bo wiecie, chodzi mi po głowie fajny ale bardzo dziwny pomysł. I muszę przyznać, że jest dość drastyczny. Musiałabym przyspieszyć akcję opowiadania i nie opisywać wszystkiego po kolei... Ale ostrzegam - jest to coś brutalnego i strasznego, w sumie niemoralnego też... 
Wybierzcie coś proszę i pomóżcie mi.

2) Od 1 do 7 maja mam wolne więc przewiduję w tym czasie dodać aż 2, 3 rozdziały więc będzie co czytać :)

3) Zamówiłam nowy szablon i już nie mogę się doczekać aż go zobaczę i zapytam Was o zdanie :)

4) Moja siostra wraca na kilka tygodni z Anglii, więc pewnie będę więcej wolnego czasu spędzać z nią - zrozumcie, długo się nie widziałyśmy i w sumie znów będziemy się kłócić o miejsce przy komputerze :D


5) Znów to samo... zacinacie się na 10 komentarzach co mnie bardzo smuci ;(
Wiem, że nie mogę zmusić Was do pisania dłuuuugaśnych komentarzy - wiem, że moje opowiadanie czyta dużo ludzi ale nie komentuję. Serio - dla mnie nawet jedno słowo w komentarzu wystarczy, to mnie bardzo motywuje i zachęca do dalszego pisania ! Na początku było 17, 20 komentarzy pod rozdziałem a tu teraz tak mało ;(



Oczywiście dziękuję wszystkim, którzy zawsze mnie wspierają i komentują :) Dziękuję Wam, jesteście wspaniali :) Ale serio 1 komentarz więcej = moje szczęście >>>>>>>>>>>>>>>>> 



Kocham Was, czekajcie na nowy rozdział, powiadomię Was od razu jak zawsze.


Wasza Ola - @MalikMyLovee 



poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział XIX

ALE ŻE JUŻ 19?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ (TAK BARDZO LUBIĘ CZYTAĆ WASZE KOMENTARZE)
UWAGA SCENA XD

Niall:
Kiedy Harry wyszedł za Louisem z salonu postanowiliśmy obejrzeć film. Padło na komedię romantyczną „I że cię nie opuszczę”, dziewczyny były zachwycone, my nie bardzo – ale nie okazywaliśmy tego, żeby nie sprawić im przykrości. Siedziałem obok Kath na podwójnym, wygodnym fotelu, nasze ramiona i uda się stykały. Postanowiliśmy jednak nie wzbudzać ich zainteresowania, no i jak zwykle udawaliśmy, że się nie znosimy. Czasem sobie dogadywaliśmy ale praktycznie nie odzywaliśmy się do siebie. W pewnym momencie poczułem, że dziewczyna drży z zimna, faktycznie – zrobiło się trochę chłodno, a my zapomnieliśmy odkręcić ogrzewania. Podniosłem się więc bez słowa i wyjąłem z szafy duży, gruby koc. Wszyscy byli zajęci oglądaniem i sobą, nie zauważyli nawet jak wstałem. Tylko Katherina wpatrywała się we mnie i śledziła każdy mój ruch. Usiadłem znów na swoim miejscu, przykryłem nas kocem, dziewczyna posłała mi wdzięczny uśmiech i podkuliła nogi.

Teraz było nam przynajmniej ciepło, nawet nie wiem kiedy Kath położyła nogi na moich i lekko się we mnie wtuliła, kładąc głowę na moim ramieniu. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, co się we mnie działo, było  nie do opisania. Objąłem ją jedną ręką a drugą położyłem na jej kolanie. Oglądaliśmy film w milczeniu, co jakiś czas zerkałem na jej twarz, była jednak nie do odgadnięcia. Może tylko z zewnątrz była taka opanowana, miałem cichą nadzieję, że w środku cieszy się z naszej bliskości. Gładziłem dłonią je kolano i udo, nie zorientowałem się kiedy zasnęła. Odchrząknąłem, tym samym zwracając na siebie uwagę pozostałej czwórki.

- Chyba powinienem ją zanieść na górę – westchnąłem wyswobadzając się niechętnie z jej uścisku – ja też się już położę, dobranoc.

- No dobranoc, słodkich snów – odpowiedzieli cicho i ponownie przenieśli wzrok na ekran. 

Wziąłem dziewczynę na ręce, była bardzo lekka, nie miałem więc problemu z przeniesieniem jej do naszej sypialni. Będąc na ostatnim schodzie zachwiałem się lekko, gdyż Kath poruszyła się przez sen niespokojnie. Odzyskałem równowagę, dziękując w duchu za to, że się nie wyjebałem – to by się mogło skończyć źle i dla mnie i dla niej.


Przechodziliśmy właśnie koło pokoju Lou i Harrego, odgłosy były śmieszne, miałem znów powód do dokuczania tej dwójce nazajutrz. Zwinnie otworzyłem drzwi do naszej sypialni i położyłem ją na jej łóżku. Przykryłem ją szczelniej dużym kocem i dodatkowo kołdrą. Stałem przy niej i patrzyłem na jej spokojną twarz. Wyciągnąłem w jej stronę rękę i odgarnąłem z je twarzy włosy. Przejechałem kciukiem po jej pełnych ustach, które kilka godzin temu dane mi było całować. Na to wspomnienie ciepło rozlewało się po całym moim ciele, w moim brzuchu szalały motylki i a serce śpiewało z radości. W końcu zdecydowałem się od niej odejść, wziąłem szybki, ciepły prysznic i już miałem pakować się do łóżka, kiedy usłyszałem swoje imię.

- Niall.. – podniosłem głowę i napotkałem zaspane spojrzenie mojej współlokatorki.

- Co się dzieje? – zapytałem zmartwiony i zmarszczyłem brwi.

- Zimno mi – wyszeptała trzęsącym się głosem, nie zastanawiałem się dłużej, wstałem z łóżka i podszedłem do niej – chyba będę chora.

Położyłem dłoń na jej rozgrzanym czole, faktycznie. Musiała złapać ją grypa. Zmartwiłem się, czułem się odpowiedzialny za jej zdrowie, zawiodłem więc.

- Przesuń się – czy te słowa właśnie wyszły z moich ust? – może uda mi się cię rozgrzać.

Kath zrobiła duże oczy ale posłusznie posunęła się robiąc mi miejsce. Wśliznąłem się pod koc i kołdrę dziewczyny, i szybko ją objąłem. Miałem na sobie koszulkę i krótkie spodenki, natomiast ona spała w grubym swetrze i legginsach. Poczułem jak powoli zaczyna się rozluźniać i po chwili poczułem jej dłonie pod moją koszulką. Uśmiechnąłem się, byłem wniebowzięty! Kto by pomyślał, że taka pewna siebie, zaborcza i wkurzająca kobieta potrafi być zarazem miła, cudowna i słodka? Przytuliłem ją do siebie jeszcze mocniej i głaskałem jej plecy, mając nadzieję, że uda mi się ją rozgrzać.

- Śpij, to ci pomoże – szepnąłem i spojrzałem na nią.

- Dziękuję Niall – spojrzała mi w oczy – za wszystko – dodała i musnęła moje usta swoimi.

Czaicie? Już drugi raz! Najchętniej wykonałbym salto i odtańczył taniec radości no ale… Przedłużyłem lekko pocałunek i kiedy minimalnie odsunąłem swoją twarz od jej twarzy, zauważyłem uroczy rumieniec na jej policzkach.


- Czy takie rozgrzewanie też wchodzi w grę? – zaryzykowałem pytaniem i wyszczerzyłem zęby u śmiechu, szturchnęła mnie lekko.

- Horan, nie zapominaj się czasem – zaśmiała się cicho i położyła głowę na mojej klatce piersiowej, obejmując mnie ciaśniej w pasie pod moją koszulką.

- Już dobrze, tylko żartowałem, dobranoc My Little Katherine – pocałowałem ją w czubek głowy.

Nie wiedziałem jak się to skończy, miałem jednak nadzieję, że zażegnamy nasz konflikt, może i czasem będziemy się kłócić, bo mamy bardzo podobne charaktery i jesteśmy wybuchowi. No ale przecież w każdym związku zdarzają się kłótnie, najlepszym tego przykładem jest nasza para: Zayn i Diana. Kochają się, zrobiliby dla siebie po prostu wszystko ale czasem trzeba rozładować napięcie no i wychodzi jak wychodzi. Bardzo chciałem być kimś ważnym dla tej dziewczyny, chciałem być jej potrzebny. Chciałem grać jej na gitarze romantyczne piosenki, chciałem jej szeptać do ucha niegrzeczne rzeczy, które chciałbym z nią zrobić. Chciałem zasypiać i budzić się obok Katheriny. Ta dziewczyna naprawdę namieszała mi w głowie. Chciałem nad nią czuwać, ale kiedy zasnęła moje oczy zrobiły się cięższe no i wyszło jak wyszło. Spałem w jednym łóżku z kobietą, która podbiła moje serce swoim urokiem i niezależnością.


Nazajutrz obudził mnie błysk. Chciałem szybko usiąść ale nie mogłem bo Kath dalej była we mnie wtulona. Po chwili usłyszałem stłumiony śmiech Liama. Zgromiłem go spojrzeniem.

- Co to ma znaczyć bałwany? – zapytałem,  bo za drzwiami zwijała się ze śmiechu Diana, Zayn i Patricia – chwili spokoju człowiek we własnym pokoju mieć nie może, bo już ci będą zdjęcia robić.

Byłem oburzony ich zachowaniem, ale pewnie zareagowałbym tak samo. No przecież – wchodzisz do pokoju i widzisz wtulonych w siebie wrogów. Westchnąłem zrezygnowany i machnąłem ręką.

- To my byśmy się chcieli dowiedzieć co się dzieje między wami, gołąbki – uśmiechnął się Zayn i już wiedziałem, że nie będę miał spokoju przez najbliższy miesiąc a nawet i dłużej.

- Co.. co się tu dzieje? – wymamrotała Kath, jej oczy były czerwone, policzki rozpalone.

- No i widzicie co zrobiliście, wynocha, Kath się przeziębiła i potrzebuje odpoczynku! – warknąłem i podniosłem się delikatnie.

- Dobra Horan, bez nerwów – wywrócił oczyma Liam i wyszli z pokoju zostawiając nas samych.

- Czuje się jak zmięty cent – jęknęła dziewczyna chwytając się za głowę.

- No i tak też wyglądasz – stwierdziłem zgodnie z prawdą, nie chciałem być wredny, broń Boże!

- Dzięki, ty to jednak umiesz mnie podnieść na duchu – skrzywiła się, jakby każde słowo sprawiało jej ból.

- Przepraszam, leż tu a ja pójdę ci zrobić śniadanie, przyniosę jakieś lekarstwa i dzisiaj nie wychodzisz z łóżka.

- Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale jesteś kochany Niall – uśmiechnęła się do mnie lekko.

- Miło mi to słyszeć – wstałem z łóżka i rzuciłem jej ostatnie spojrzenie nim wyszedłem z pokoju.

******************************

Liam:

- Co sądzicie o tej sytuacji? – zapytałem kiedy siedzieliśmy z Zaynem, Dianą i Pat przy stole w kuchni.

- Myślę, że to całkiem słodkie – zabrała głos Diana i wzruszyła ramionami upijając łyk swojej herbaty.

- W sumie, spodziewałabym się tego – dodała Pat i strąciła z mojego policzka zapewne okruch chleba.

Naszą pogawędkę przerwał śmiech dochodzący zza drzwi wejściowych. Zmarszczyłem brwi i wszyscy popatrzyliśmy jak Harry i Louis wchodzą do środka, z czerwonymi policzkami i uśmiechami na całej twarzy. Trzymali się standardowo za ręce, ale co oni robili na nogach o tak wczesnej godzinie to nie wiem.

- Co wy tworzycie? – czemu tylko ja zadawałem tu pytania?

- A byliśmy na spacerze, podziwialiśmy piękny wschód słońca a wy żałujcie, że spaliście – odpowiedział Louis spokojnie.

- Macie coś dla nas do jedzenia? – zapytał Harry i uśmiechnął się jeszcze szerzej, o ile to oczywiście było możliwe, bo jego uśmiech jak już wcześniej wspominałem, był na całą twarz.

- Tam są kanapki i lodówka też jest pełna – Diana odpowiedziała cicho i pogrążyła się w dalszej dyskusji ze swoim chłopakiem.

Wszyscy zajęliśmy się swoimi sprawami, po chwili do kuchni zszedł Niall, w ciszy robił jedzenie dla siebie i dla Katheriny. Co się mu stało? Już nie był wielce obrażony na nią? Zmienił nastawienie? Dziwna sprawa, nie spodziewałem się takiego obrotu wydarzeń między nimi. Chyba nikt nie podejrzewał, że ta dwójka kiedyś się dogada.

- Ej stary, co się dzieje? – zagadnąłem i znów skarciłem się mentalnie za ten cholerny nawyk zadawania ciągle pytań.

- Nic się nie dzieje, Katherina jest chora, ma gorączkę i dzisiaj zostanie. Gdzie mamy zamiar iść? – zapytał tym razem on i oderwał wzrok od kanapek, które przygotowywał.

- Dzisiaj mieliśmy iść nad jezioro popływać kajakami, ale skoro Kath jest chora to zostaniemy wszyscy – tak by było najlepiej.

- Nie, daj spokój Liam. Ona jest dużą dziewczynką i sobie poradzi.

- To przynajmniej ty z nią zostań – uśmiechnąłem się do niego, miał zdziwioną minę i zaciśnięte usta w wąska linię.

- Jeśli nalegasz… - westchnął i zaczął nakładać kanapki na talerze – chociaż nie wiem, czy ten pomysł się jej spodoba, ona nie znosi mojego towarzystwa.

- Taaaa, gadaj do ręki – wyciągnąłem dłoń przed siebie i zaśmiałem się – a kto spał całą noc wtulony w ciebie? Nie rób już dramy, bo my spierdalamy.

Niall dostał zastrzyku energii i zaczął się śmiać. Reszta też to usłyszała i nie mogliśmy się pohamować od śmiechu. W końcu się uspokoiliśmy, Niall poszedł na górę do Kath, a my szybko się ubraliśmy.

Przed wyjściem zapukałem do pokoju Nialla i Katheriny. Uchyliłem drzwi słysząc „proszę” i uśmiechnąłem się na widok tej pary siedzącej na jednym łóżku.

- Nie obrazicie się jak was zostawimy? – znów cholerne pytanie.

- Już jestem obrażona, a Ty Niall? – zażartowała Kath i kichnęła.

- Na zdrowie – Niall podał jej chusteczki, które przyjęła z wdzięcznością. Oho, opiekuńczy Niall.

- Dobra, to my lecimy, trzymajcie się i grzecznie mi tu – mrugnąłem do nich.

- I mówi to ten, który całą poprzednią noc wydawał z siebie dwuznaczne odgłosy – usłyszałem drwinę Nialla, wywróciłem oczyma i wyszedłem z pokoju zostawiając ich samych.

Dołączyłem do reszty gotowego towarzystwa i tak jak wczoraj wyszliśmy z pensjonatu. Tym razem poszliśmy w innym kierunku, wzdłuż rzeki. Nagle coś mi przyszło do głowy! Idiota ze mnie, trzeba było się zająć organizacją imprezy, bo Niall miał za tydzień urodziny!

- Ej frajerzy! Zapomnieliśmy o imprezie dla Horana! – powiedziałem poważnie i wszystkie oczy zwróciły się na mnie.

- Co masz na myśli Payno? – zagadnął ożywiony Harry i wszyscy postanowiliśmy zrobić przerwę w drodze.

- Po pierwsze musi być grubo, po drugie musi być dużo alkoholu, po trzecie musi być zabawa do samego rana – stwierdziłem, takie imprezy były czymś wspaniałym i uwielbiałem na takie chodzić. To nic, że na drugi dzień najczęściej nic nie pamiętałem.

- Nie wierzę, że to wyszło z twoich ust zakonnico – zakpił jak zwykle Zayn i wszyscy zaczęli się śmiać.

Kiedyś tam miałem przezwisko „zakonnica” ale to się zmieniło. Teraz imprezowałem bardzo dużo i po prostu lubiłem to robić. Ale ci jak się czegoś uczepią to będą wywlekać takie coś na wierzch, nawet po latach.

- Serio? Nazywali cię zakonnica? – zaśmiała się Pat, no tak, jeszcze tego brakowało, żeby ona się ze mnie śmiała – chyba nie słyszeli cię w nocy.

Wszyscy zamilkli a potem ponownie wybuchnęli śmiechem. Na pewno zrobiłem się czerwony jak burak, moja dziewczyna przyciągnęła mnie do siebie i pocałowała lekko w policzek.

- Dajcie spokój i myślcie lepiej, jakie miejsce najbardziej nadaje się na zrobienie grubego melo życia.

Na chwile nikt się nie odzywał, każdy był pogrążony w swoich myślach. U nas odpadało, mieliśmy nieznośnych sąsiadów i już wiedziałem, jak skończyłaby się impreza w naszym mieszkaniu. Jedyną opcją było wynajęcie całego klubu – ale znów pojawia się problem kasy. Nie było to takie łatwe jak mi się wydawało. 20 lat kończy się tylko raz, chłopak nie będzie już miał „naście” w swoim wieku. Nic mi nie przychodziło do głowy.

- Wiecie co? Rodziców Katheriny często nie ma w domu, wiecie, są prawnikami i takie tam. No i myślę, że by się zgodziła zrobić tą imprezę u siebie… - zagadnęła Diana – pamiętacie imprezę, na której wszyscy się poznaliśmy? Pamiętacie jak dużo było wtedy osób? Co wy na to? – po raz pierwszy to nie ja zadawałem tyle pytań na raz.

- Trzeba tylko to skonsultować z Kath i po kłopocie – uśmiechnąłem się, serio zależało mi na tym, aby jego urodziny były wyjątkowe – no to skoro mamy ustalone, to dawać dalej! Trzeba wpakować dupska w kajaki.

Moi towarzysze jęknęli zniechęceni ale po chwili szliśmy już w stronę jeziora. Byliśmy coraz bliżej jeziora, na twarzy wszystkich wymalowana była ekscytacja. Lubiłem kajakarstwo, nie uprawiałem tego sportu jakoś zawodowo ale sprawiało mi przyjemność. Musieliśmy być we dwójkę, oczywiście nie było problemów z podzieleniem się.

- Ej a co będzie jak się nam kajak przewróci? – zapytał ze strachem w głosie Harry.

Louis od razu go przytulił i musnął ustami jego policzek.

- Nie przewróci się bo ja dobrze wiosłuję – zaśmiał się cicho.

- Nie tylko to dobrze robisz – stwierdził Harry, ale nikt tego nie skomentował.

Założyliśmy kapoki, wsiedliśmy do swoich kajaków i odbiliśmy od brzegu. Rzeka była bardzo spokojna i bezpieczna, ułatwiało to nam utrzymanie równowagi. Rozmawialiśmy spokojnie, potem każdy płynął swoim tempem.

- Jak ci się tu podoba? – zapytała tym razem Pat, nie ja!

- Bardzo mi się podoba, mógłbym w takim środowisku żyć na co dzień, ale co by było z księgarnią i tymi czubami. Nie poradziliby sobie beze mnie – uśmiechnąłem się do niej i zanurzyłem wiosło w wodzie.

- Masz rację, może kiedyś… - powiedziała rozmarzonym głosem, chciałem wiedzieć o czym  tak myśli, jednak wyprzedziła moje pytanie – myślę o naszej przyszłości, to cud, że poznałam takiego wspaniałego faceta. Jesteś opiekuńczy, stanowczy i wymagający. A w dodatku mamy ze sobą wiele wspólnego, nie wiem czym sobie na ciebie zasłużyłam Liam.

- Przestań tak mówić Patricio, dobrze wiesz, że chcę być z tobą, tak długo, jak będzie to możliwe – odparłem zgodnie z prawdą, już pora na ustatkowanie się – chcę być w twoim życiu ważną osobą i dziękuję ci za to, że jeszcze ze mną wytrwałaś.

Odwróciła się do mnie i pocałowała mnie niespodziewanie. Uśmiechnąłem się i odwzajemniłem pieszczotę, przedłużając ją. Po chwili poczułem wodę, odsunąłem się od dziewczyny i rozejrzałem się w poszukiwaniu sprawcy. Louis i Harry śmiali się i wymijając nas postanowili nas ochlapać. Oh, to takie dorosłe.

- A podobno Harry nie chciał wylądować w wodzie – powiedziałem tak, żeby mnie usłyszał.

- Oj daj spokój stary, z cukru nie jesteś – zawołał Harry.

- Ty też i mała kąpiel ci nie zaszkodzi – zaśmiałem się, chłopcy odpłynęli szybciej niż się spodziewałem.

*******************************

Kath:
Byłam bardzo wdzięczna Niallowi, że zgodził się ze mną zostać i zrezygnował z kajaków. To bardzo miło z jego strony, powinnam mu się jakoś odwdzięczyć, ale to później. Teraz byłam serio padnięta, nie miałam nawet siły usiąść, nie mówiąc już o kąpieli.

- Niall, czy mógłbyś mi nalać wody do wanny? Potrzebuję się odświeżyć, bo czuję, że cuchnę – zmarszczyłam brwi, byłam trochę speszona tą prośbą.

- Właśnie miałem ci zaproponować kąpiel, bo już nie mogę wytrzymać – zaśmiał się a ja resztką siły rzuciłam w niego poduszką.

- To było chamskie, cios poniżej pasa frajerze – zaśmiałam się jednak i pokręciłam głową.

- Przecież dobrze wiesz, że żartowałem My Little Katherine – kiedy powiedział te ostatnie słowa uśmiechnęłam się szeroko, było to bardzo miłe i cudownie brzmiało w jego ustach.

- No dobra, to idź mi nalej tej wody, a ja spróbuję wyleźć z łóżka – westchnęłam kiedy chłopak zniknął za drzwiami naszej wspólnej łazienki.

Zebrałam siły i wygramoliłam się z łóżka, kiedy się odkryłam poczułam przejmujący chłód, ale go zignorowałam. Było mi słabo, głowa mi pękała i czułam, że zaczyna mnie drapać w gardle. Nienawidziłam być chora, a zawsze w okresie jesienno-zimowym byłam. Wyjęłam czystą bieliznę (seksowny komplet numer dwa), luźne dresy i czarną koszulkę. Weszłam do łazienki i przygryzłam wargę widząc Nialla, który siedział na brzegu wanny i dolewał do wody płynu do kąpieli. Od razu zrobiło mi się lepiej, kiedy poczułam zapach cytryny i mięty, moje ulubione zapachy. Uśmiechnęłam się machinalnie i podeszłam do chłopaka. Położyłam wszystkie swoje rzeczy na półce i wgramoliłam się mu na kolana.

- Nie żeby coś, ale ty też nie najlepiej pachniesz – roześmiałam się i odgarnęłam włosy z jego czoła, stawiając je do góry – tak ci o wiele lepiej.

- Ja się kąpałem wczoraj wieczorem jak spałaś  - odpowiedział i podtrzymał mnie, żebym nie wpadła do wanny – będę pamiętać o stawianiu włosów.

- Za moją sprawą nie tylko włosy będziesz stawiał – uwielbiałam rozmawiać z chłopakami o takich zboczonych rzeczach, Niall się roześmiał.

- Dobra, to zostawiam cię – chciał wstać, ale siedziałam ciągle na jego kolanach.

- Nie tak prędko, przecież mówiłam, że też śmierdzisz – znów się z nim droczyłam.

Zanim zdążył coś powiedzieć pocałowałam go mocno, rozchyliłam lekko jego usta językiem i wtargnęłam swoim do środka. Uśmiechnęłam się kiedy zaczął odwzajemniać mój pocałunek, poczułam jego dłonie na moich biodrach i po chwili zdjął ze mnie koszulkę, którą miałam na sobie. Postanowiłam wstać, pociągnęłam go za sobą i szybko pozbyłam się jego koszulki. Obrzuciłam go krótkim spojrzeniem, z moich ust nie schodził cwaniacki uśmiech. Chłopak był pod całkowitym działaniem mojego uroku, co podobało mi się jeszcze bardziej i nakręcało do dalszych działań.  

Moje dłonie zjechały po jego klatce piersiowej i po chwili odpięłam guzik i zamek w jego spodniach. Pozbyliśmy się ich i zostaliśmy w samej bieliźnie, nie mogąc oderwać się od swoich ust. Nasze dłonie wykonywały skomplikowane wzory na ciałach, doprowadzając nas tym samym do obłędu. Pragnęliśmy swojej bliskości bardziej, niż kiedykolwiek. Odpędziliśmy od siebie te myśli, mówiące o tym, jak bardzo się nienawidzimy. Oboje pragnęliśmy nawzajem swoich pieszczot, posunęłam się dalej – mianowicie przejechałam po napiętym materiale jego bokserek. Jego jęk wypełnił przestrzeń między nami, roznosząc się po łazience, odbijając od płytek. Uśmiechnęłam się i ponownie powtórzyłam tą czynność. Niall nie pozostał mi długo wdzięczny, jego zwinne, smukłe palce doskonale poradziły sobie z zapięciem stanika, który po chwili wylądował na podłodze. Jego dłonie dotykały wrażliwej skóry wokół moich sutków, po chwili poczułam jego usta na szyi, dekolcie i w końcu na piersiach. Oddychałam coraz głośniej i szybciej, nie przejmowałam się nawet chorobą, która szczerze mówiąc minęła tak szybko jak się pojawiła. Niall uzdrowiciel.

- Woda nam wystygnie – z trudem wypowiedział te słowa i zdjął ze mnie ostatnią część mojej garderoby, czarne, koronkowe majtki.

Zrobiłam to samo, moim oczom ukazała się sporych rozmiarów męskość przyjaciela – wroga. Nie wiem już kim on dla mnie jest, czy przyjacielem, czy kimś zupełnie przeciwnym. Uśmiechnął się widząc gdzie patrzę i pociągnął mnie do wanny. Gorąca woda otuliła nas, usiadłam najpierw na drugim końcu wanny, ale przyciągnął mnie szybko do siebie i teraz siedziałam oparta plecami o jego klatę.

- Szczerze mówiąc… Nie sądziłam, że tak wyjdzie – podjęłam rozmowę, ale Niall położył mi palec na ustach, po czym przejechał po mojej dolnej wardze kciukiem.

- Po prostu przestań mówić… Po prostu mnie pocałuj i bądź moją rozrywką – jego szept był dla mnie jak miód, skinęłam głową i odwróciłam głowę w jego stronę.

Podobały mi się jego słowa, nie planowałam z nim niczego innego – liczyła się wyłącznie zabawa i rozrywka jak to powiedział. Pocałowałem go z pasją i pożądaniem, po chwili odwrócił mnie w swoją stronę, tak, że usiadałam na jego udach. Poczułam jak jego erekcja budzi się do życia i wplotłam palce w jego blond włosy. Jego dłonie sprawiały mi przyjemność, przyjemność, której nie dało się opisać. Pierwszy raz doświadczałam takich emocji od bardzo dawna… Byłam znana z tego, że nie angażowałam się w związki. Ciągle się bawiłam, chodziłam na imprezy i miałam wielu jednorazowych chłopaków. Coś mi się wydawało, że z Niallem będzie to inna przygoda. Będzie to może otwarty związek, opierający się wyłącznie na seksie, albo coś innego, coś stałego. Jeszcze nie wyobrażałam sobie siebie w roli oddanej dziewczyny. Byłam buntownicza, niezależna i nie lubiłam być pod czyimś nadzorem. Robiłam wszystko aby zadowolić siebie, przede wszystkim siebie. Wracając do Horana… Chłopak bardzo namieszał mi w głowie, musiałam znów sobie wszystko przemyśleć. Odsunęłam się od niego na chwilę i spojrzałam w jego błękitne oczy, a właśnie! Wspominałam już, że mogłabym utonąć w jego oczach? Miały niesamowitą barwę błękitu, w słońcu mieniły się niezwykle. A ja bardzo lubiłam facetów, którzy wyglądali jak niewinne aniołki, z niebieskimi oczami i blond włosami.

- Seks bez zobowiązań? – zapytałam przygryzając seksownie dolną wargę.

- Jestem jak najbardziej za – nie spodziewałam się innej odpowiedzi, dziękuję panie Horan.

Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu i znów wpiłam się z pasją w jego cudowne, miękkie usta, które działały na mnie jak narkotyk na ćpuna. Języki wirowały wokół siebie, w swoim osobnym tańcu pożądania. Nasze ciała pod władaniem pragnienia wyginały się i przyciągały w swoją stronę. Oddechy były przyspieszone a bicia serc nierówne. Przejechałam dłonią po jego ciele i dotarłam do jego męskości, na której zacisnęłam swoją dłoń. Nie było się czym chwalić, ale miałam w tym wprawę, byłam po prostu doświadczoną studentką. Nie ma w tym nic dziwnego. Zaśmiałam się w duchu, nie przestawałam poruszać dłonią, wsłuchiwałam się w jego jęki rozkoszy. Zacisnął w końcu zęby i odsunął mnie od siebie, nachylił się nade mną i owinął moje nogi wokół jego bioder. Byłam zachwycona jego działaniami i szczerze mówiąc – nie mogłam się doczekać by poczuć go w sobie. Nie musiałam na to długo czekać, otarł się o moje wejście i wszedł we mnie, trochę wody wylało się z wanny, a ja krzyknęłam zaciskając paznokcie na jego plecach. 

*********************

Przepraszam kochani, że tak długo czekaliście na rozdział.
Myślałam, że przez święta będę miała więcej czasu a tu taka niespodzianka - kościół ciągle.
No więc, jest już po świętach, ale złożyłam Wam życzenia na tt ;)
Co sądzicie o tym rozdziale?
Bardzo dziękuję za taką liczbę wejść no i komentarze są zachwycające ;)
Bardzo miło mi się je czyta i chciałabym więcej.
Zauważyłam, że zacinacie się na 10 komentarzach... ;c chciałabym więcej ;D

+ Mam ważne pytanie - czy ktoś wie, gdzie mogę zamówić jakieś dobre szablony na bloga?
Szczerze mówiąc, ten mi się już znudził i chciałabym coś innego.
Jak macie jakieś strony z szablonami to proszę - wyślijcie mi ♥

No to tyle, do następnego <3 

@MalikMyLovee

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział XVIII

CZYTASZ = KOMENTUJESZ ( WIECIE JAK TO LUBIĘ (; )
POCHYŁA CZCIONKA = COŚ Z PRZESZŁOŚCI
UWAGA SCENA MIŁOŚCI 2 MĘŻCZYZN ;]

Louis:
Po dotarciu na szczyt dosłownie padałem. Może i nie była to jakaś wielka góra, ale i tak byłem zmęczony. Nie uszło to uwadze mojemu chłopakowi, który od razu wyjął butelkę wody z plecaka i dwie kanapki.

- Proszę, jak zjesz to nabierzesz znów siły – rzekł, podając mi jedną kanapkę.

Obdarzyłem go wdzięcznym uśmiechem, rozłożyliśmy na trawie karimatę i pelerynę (Liam uparł się, żebyśmy to zabrali) i usiedliśmy z Harrym. Podziwialiśmy piękne widoki i opieraliśmy się o siebie. Liam i Pat siedzieli niedaleko nas a reszta jeszcze do nas nie dołączyła. Wiadome, że Zayn i Diana będą na końcu, przecież oboje są bardzo leniwi. Po prostu mówiąc – trafił swój na swego.

- O czym myślisz? – z zadumy wyrwał mnie szept Styles’a, odwróciłem głowę, jego twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko mojej.

Z wrażenia zapomniałem co miałem odpowiedzieć, te szafirowe tęczówki, zmierzwione włosy w artystycznym nieładzie, no i oczywiście te usta… Piękne, malinowe usta. Tylko głupiec nie chciałby ich pocałować. Włożyłem całą swoją silną wolę w to, aby tego nie zrobić i lekko się uśmiechnąłem.

- Tak ogólnie, cieszę się, że tu jesteśmy – odparłem i przejechałem nosem po jego policzku, na co zamruczał cicho i wtulił się we mnie.

- Też się cieszę, nie mogę się doczekać dzisiejszej nocy – zaśmiał się i położył mi głowę na kolanach.

Zacząłem bawić się jego włosami, Harry przymknął oczy – zawsze tak reagował, jak dotykałem jego loków. Przymknął oczy a jego wyraz twarzy pozostał spokojny, anielski i taki uroczy. Uwielbiałem patrzeć na jego twarz, kiedy spał, był blisko mnie. Może i miałem dziwny fetysz, no ale co! Jego uroda była powalająca. Kątem oka dostrzegłem, że na polanę zbliża się Kath z Niallem, rozmawiali i śmiali się, co wydawało się mi dziwne. Ciągle spędzałem czas z Harrym i trochę zaniedbałem Katherinę i Dianę. Po powrocie musimy znowu zacząć się spotykać, bo szczerze mówiąc, brakuje mi ich głupich porad i różnych tekstów. Uśmiechnąłem się do niej, odwzajemniła gest i od razu odsunęła się od Nialla. Wzruszyłem jedynie ramionami, Harry niczego nie zauważył – nadal miał zamknięte oczy, pewnie zasnął. Odgarnąłem mu włosy z czoła i złożyłem na nim lekki pocałunek.

- Nie śpij Harold, chodźmy pooglądać panoramę – uśmiechnąłem się i pogładziłem jego policzek kciukiem.

- Gdybyś to nie był ty, na pewno bym cię zabił, za to, że mnie obudziłeś – zaśmiał się cicho i ziewnął – chodźmy.

Wstaliśmy, zostawiliśmy swoje rzeczy i trzymając się za ręce oddaliliśmy się trochę od naszych kompanów. Gładziłem kciukiem jego knykcie, Harry opatulił się szczelniej swoją kurtką i zapiął ją pod samą szyję. Nie mogłem przestać się uśmiechać. Stanęliśmy w punkcie widokowym, specjalnie wyznaczonym i ogrodzonym barierką. Szczyty gór majaczyły zza lekkiej mgły, nie było widać tych najbardziej odległych – ale i tak było wspaniale. Harry stanął za mną i objął mnie od tyłu. Położył głowę na moim prawym ramieniu i potarł, tak jak wcześniej ja, mój policzek swoim nosem. Automatycznie na moje usta wpłynął szeroki uśmiech. Jak on na mnie działał! No przepraszam bardzo, ale w jego towarzystwie uśmiech nie mógł zejść mi z twarzy.

- Pięknie tu – jego zachrypnięty głos pieścił moje uszy – nigdy nie lubiłem gór, ale od dzisiaj się to zmienia – dodał po chwili ciszy.

Skinąłem nieśmiało głową, odwróciłem się do niego przodem i tak po prostu wtuliłem się w jego ciało. Na chwilę wyczułem, że lekko się spiął, ale objął mnie swoimi ramionami i pocałował w czubek głowy. Poczułem przyjemne ciepło rozchodzące się po moim ciele i zrozumiałem, że niczego więcej nie potrzebuję do szczęścia. Wspaniały i kochający chłopak, paczka znajomych, która właśnie zmierzała w naszą stronę, piękne krajobrazy i wolność – to o tym zawsze marzyłem. I widać doskonale na moim przykładzie – to możliwość realizacji pragnień i marzeń sprawia, że życie jest fascynujące a my stajemy się szczęśliwsi z dnia na dzień.

- Jakie to słodkie!

- Patrzcie jakie gołąbki! – krzyki reszty spowodowały, że zaśmiałem się razem z Harrym.

Po chwili zrobili nam zdjęcia, dołączyli do nas i pozowaliśmy do nich robiąc głupie miny i dobrze się bawiąc. Nagle Diana zaczęła piszczeć, ale nie był to pisk przerażenia ale zachwytu.

- Popatrz Zayn! Tam można skoczyć na bungie! – otworzyłem szeroko oczy, nie odsunąłem się od Harrego ale byłem w lekkim szoku.

- Czy ty młoda damo chcesz sprawić, żeby nasz Zayn się zesrał? Przecież on… - nie skończył Niall.

- Zamknij się Horan! – warknął Zayn i uśmiechnął się szeroko do Diany – skoro jest taka okazja to dlaczego nie? Idzie ktoś jeszcze z nami? – zapytał i popatrzył na wszystkich.

- Ja odpadam, chcę przeżyć – błysnął zębami Niall, zawtórowaliśmy mu wszyscy.

Zayn machnął ręką.

- Żałujcie, chodź kochanie – wziął ją za rękę, widać było w jego oczach, że się bardzo stresuje ale nie chce zrobić zawodu Dianie.

Kiedy się oddalili stwierdziliśmy wszyscy, że nie możemy tego przegapić, spakowaliśmy szybko swoje rzeczy pozostawione na polanie i pobiegliśmy za nimi. Specjaliści zajmowali się zabezpieczeniami i zapinali uprząż na dwójce wariatów. Wiedziałem od zawsze, że Diana to miłośniczka adrenaliny, skakała już kilka razy bo jej ojciec też to lubił. Po nim odziedziczyła tą dziwną passę, ale nigdy nie namawiała nas na takie wyczyny. Instruktor przypiął ich razem, chociaż tyle dobrze. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, bo przecież Zayn i ten cholerny lęk wysokości…

********************

Zayn:
Nie byłem na to przygotowany, z całej siły próbowałem się ogarnąć i powstrzymać drżenie kolan, palpitacje serca i inne reakcje. Myślałem, że umrę. Dobrze, że Diana powiedziała temu facetowi żeby nas przypiął razem – sam nigdy bym nie skoczył. To była jedna z moich fobii – lęk wysokości i strach przed wodą były najgorsze. Miałem ich jeszcze kilka ale nie są teraz ważne. Rany boskie, no przecież się zesram! Nie mogłem nic zrobić, nie mogłem nawet zrobić jednego kroku, bo takiego miałem stracha!

- Zayn, wszystko w porządku? – zapytała Diana, nieśmiało przytaknąłem głową.

- Jasne, miejmy to już za sobą – zdziwiłem się, że mój głos nie zadrżał kiedy to mówiłem.

Diana stanęła na palcach i mocno mnie pocałowała. Uśmiechnąłem się lekko i odwzajemniłem tą pieszczotę. Zdecydowanie to dodało mi trochę więcej odwagi. Odetchnąłem i spojrzałem w dół. Staliśmy na drewnianym podeście, był on nad wielką doliną, pod nami była przestrzeń, skały i drzewa. Głośno przełknąłem ślinę, nie docierał do mnie już głos instruktora, głos Diany. Nie słyszałem po prostu nic! Cholera jasna, miałem ściśnięte gardło, szeroko otwarte oczy i naprawdę nie chciałem skoczyć. Popatrzyłem błagalnym wzrokiem na Dianę, ale ona się szeroko uśmiechała i nawet nie zauważyła jak trzęsły mi się kolana.

- Gotowi? – usłyszałem głos instruktora.

- TAK! – krzyknęła Diana.

- NIE! – wychrypiałem zaraz po niej a mój oddech gwałtownie przyspieszył.

- Na trzy! Raz, dwa, trzy – nie wiem nawet kto to powiedział, czy Diana czy ten koleś ale poczułem tylko ręce Diany na mojej szyi i wiatr.

Chyba krzyczałem, nie mam pojęcia czy to ja czy nie. Diana głośno się śmiała kiedy spadaliśmy w dół. Jej śmiech odbijał się od skał i powodował echo. Oprócz jej śmiechu usłyszałem też krzyk – pewnie należał on do mnie. Myślałem, że dotkniemy głowami wierzchołków drzew, ale tak się nie stało. Lina naprężyła się i po chwili pociągnęła nas znów do góry. I znów na dół, matko boska, za chwile się zerzygam. Mocno przytuliłem się do mojej dziewczyny i zacisnąłem oczy. Chciałem, żeby to się już skończyło.

- Zayn kochanie! – szept Diany dotarł do moich uszu i otworzyłem oczy.

Wisieliśmy już głową w dół, było po wszystkim. Ale przecież wisieliśmy!

 - C.. co się stało? – zapytałem cicho i przełknąłem ślinę.

- Jesteś moim dzielnym mężczyzną – ujęła moją twarz w swoje małe dłonie i pocałowała mnie lekko – nigdy się nie całowałam w takich warunkach.

Zaśmiałem się cicho i przypominając sobie, jak pocałowała mnie na górze dodając mi otuchy zbliżyłem swoją twarz do jej i pocałowałem ją. Była zaskoczona ale po chwili wplotła mi palce we włosy i walczyła językiem o dominację. Kiedy wyciągnęli nas już na górę nie miałem w sobie ani krzty strachu. Uśmiechałem się dumnie i szeroko, trzymając Dianę za rękę.

- Stary, dziwię się, że Diana nie ogłuchła! – zaśmiał się Niall na co inni mu zawtórowali.

- Jak jesteś taki mądry to idź sobie skoczyć – odparowałem i prychnąłem.

Diana mocniej ścisnęła moją dłoń i wtuliła się w mój bok.

- Na pierwszy raz dobrze mu poszło i nie było tak źle – stwierdziła dziewczyna i uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.

- W końcu przezwyciężył swój lęk wysokości i mu się udało – no zabiję Harrego, zgromiłem go spojrzeniem.

- Nic nie mówiłeś, że masz lęk wysokości! – Diana zrobiła wielkie oczy i odsunęła się ode mnie.

- No a po co ci to miałem mówić? Żebyś myślała, że jestem mięczakiem? – zapytałem i podszedłem do niej.

- Zayn, ja myślałam, że to przerabialiśmy i w związku najważniejsza jest szczerość – ściszyła głos, widziałem, że była niezadowolona i smutna – jakbym wiedziała, to przecież nie ciągnęłabym cię.

Spuściła wzrok i szybko mnie przytuliła.

- Przepraszam, przepraszam kochanie, nic ci się nie stało? Wszystko jest dobrze? Jak się czujesz? – zasypywała mnie pytaniami i całowała mnie przy każdym wypowiedzianym słowie.

Roześmiałem się i ująłem jej twarz w dłonie.

- Jest dobrze, ale drugi raz już nie pójdę – przycisnąłem usta do jej ust a reszta wydała z siebie głośne „awwwwwwwwwwwwwwww”.

- Poza tym, mamy genialne zdjęcia! – Niall pomachał nam aparatem przed twarzami i szybko go zabrał, nim zdążyliśmy wziąć – pooglądamy wszyscy jak wrócimy.

Wywróciłem oczyma i niechętnie się zgodziłem na tą opcję. Wiedziałem dobrze, gdzie kończą zdjęcia zrobione przez Blondyna – na twitterze, facebooku czy innych stronach z różnymi opisami. Spojrzałem na telefon, który wyjąłem z plecaka. Zmarszczyłem brwi – kilka nieodebranych połączeń od Erica.

- Wybaczcie na chwilę – oddaliłem się od nich i zadzwoniłem do kumpla, kiedy nie odbierał zdziwiłem się, ale postanowiłem zadzwonić później.

- Co się stało? – ledwo wróciłem, Diana zadała mi pytanie.

- Dzwonił Eric ale teraz nie odbiera więc zadzwonię później. Pewnie zapomniał, jak to on, że jestem na wyjeździe – uśmiechnąłem się i wszyscy zgodnie postanowiliśmy wracać do pensjonatu.

************************

Harry:
Całą drogę powrotną robiliśmy sobie jeszcze głupsze zdjęcia, śpiewaliśmy i śmialiśmy się. Jak skończyłem śpiewać Lou ścisnął mnie mocniej za rękę.

- Nie chwaliłeś się nigdy, że umiesz tak dobrze śpiewać – jego uśmiech wprost zwalał mnie z nóg.

Machnąłem ręką i roześmiałem się.

- Śpiewałem od zawsze i lubię to robić, Niall mnie tym zaraził – rzuciłem blondynowi ukradkowe spojrzenie i się zdziwiłem – patrz LouLou – wskazałem mu Nialla, który obejmował Kath a ona uroczo się uśmiechała.

- No nie wierzę, czy to ci sami ludzie? – roześmialiśmy się.

- On mnie zaraził śpiewaniem, często siedzimy wieczorami w jego pokoju, on gra na gitarze i śpiewa a ja mu pomagam – uśmiechnąłem się wracając do zaczętego tematu.

- Zaśpiewasz mi coś w pokoju – musnął ustami mój policzek.

- W pokoju to ja ci zrobię coś innego – odparłem chyba za szybko, Lou zarumienił się i spuścił speszony wzrok – heej kotku, przecież wiesz, że nie zrobię ci krzywdy.

Pogłaskałem go po plecach i przytuliłem do swojego boku.


- Wierzę ci, Harry. Ale nie mówmy o tym bo się peszę – zaśmiał się na rozluźnienie atmosfery. 

Resztę drogi rozmawialiśmy z resztą, śpiewaliśmy i wygłupialiśmy się jak wcześniej. Z nimi było mi tak beztrosko. I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu chciałem skończyć ze swoim życiem, bo nie miało ono sensu. 

Żyletka parzyła mnie w dłoni chociaż jeszcze nie wykonałem żadnego cięcia. Postanowiłem skończyć dziś ze swoim życiem, też mi coś. To nie było nawet życie, tylko pozbawione wszelkiego dobra gówno. Tak, zwykłe, śmierdzące gówno, który każdy omija i każdy się go brzydzi. Trafne porównanie, Harry – postawiłem sam sobie piątkę – z mojego pierdolonego, gównianego życia. Tak, postawię sobie dzisiaj piątkę i cięcie na każdym cholernym nadgarstku. 

Mały kawałek ciążył mi w dłoni i wiedziałem, że zbliża się już mój czas. Tego dnia nie wychodziłem z mieszkania. Zayn odsypiał i nawet nie zauważył, że ciągle zajmuje łazienkę. Liama nie było, bo pracował od samego rana do późnego wieczora. Niall pojechał dwa dni temu do rodziców w odwiedziny. Byłem cholernym szczęściarzem, wiedziałem, że Zayn się teraz nie obudzi. To był mój czas. Na biurku w swoim pokoju zostawiłem mały skrawek papieru, na którym napisałem „Powodzenia w życiu panowie, H”. 

Pozałatwiałem wszystkie swoje sprawy i w spokoju mogłem zakończyć swój marny żywot. I tak jak wcześniej postanowiłem – wykonałem cięcia na cholernych nadgarstkach, skrzywiłem się czując pieczenie. Po chwili osunąłem się po białych kafelkach na posadzkę, zamknąłem oczy a krew opuszczała powoli moje żyły. Zaczęło kręcić mi się w głowie, jakie to przyjemne uczucie! Pewnie się uśmiechnąłem, sam już nie wiem. Potem chłopcy nie chcieli mi opowiadać w jakim stanie znalazł mnie Niall, który, o zgrozo! wrócił do mieszkania w tym dniu, wparował do łazienki i od razu zadzwonił na pogotowie.

Nie dziękowałem mu za to, wiedziałem, że chłopak miał do mnie cholerny żal. Ale już nigdy więcej nie pozwolił mi, żebym doprowadzał się do takiego stanu. Kochałem go za to, był moim małym płomykiem nadziei, był jedynym jasnym punktem w tym moim gównie. Pamiętam tylko jak przywitałem go w szpitalu mocnym uściskiem i nie powiedziałem ani słowa. Moje łzy były wtedy wszystkim, całą wdzięcznością do tego małego świra i mojego kochanego przyjaciela.

Szybko odpędziłem od siebie te cholerne myśli, no przecież nie mogłem w takich pięknych chwilach przypominać sobie o parszywych momentach mojego życia. Weszliśmy do pensjonatu, zostawiliśmy swoje rzeczy w pokojach i zrobiliśmy sobie obiad. Usiedliśmy później wszyscy w małym saloniku, podłączyliśmy aparat do telewizora i śmialiśmy się z naszych głupich zdjęć. Na kilku byłem ja z Louisem na tarasie widokowym, całowaliśmy się i przytulaliśmy. Będzie wspaniała pamiątka, muszę poprosić Horana, żeby mi to zgrał a ja wywołam.

Kiedy tak siedzieliśmy naszła mnie taka wielka ochota… No wiecie co mam na myśli, ta świadomość, że za chwilę to się stanie. Uśmiechnąłem się do Louisa, on też to zrobił. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest podekscytowany, nawet bardziej niż ja. Udawał, że ziewnął i wstał z kanapy.

- Wybaczcie moi mili, ale chce mi się spać – spojrzał na mnie wymownie i pomachał reszcie – do jutra.

Przechodząc koło mnie, przejechał dłonią po moich włosach – mierzwiąc je. Uśmiechnąłem się do niego i odprowadziłem go wzrokiem.

- Panowie i panie – po pięciu minutach wstałem i wyszczerzyłem zęby w uśmiechu – dobranoc.

- Nie za głośno – usłyszałem szept Nialla.

Całe towarzystwo zaśmiało się i włączyli jakiś film. Na pewno wiedzieli o co chodziło, przecież było jeszcze wcześnie, a my już wychodziliśmy. Zaśmiałem się cicho i szybko wszedłem do pokoju, w którym nie było Louisa. Zmarszczyłem brwi, zamknąłem drzwi na klucz i zapukałem do łazienki. Po chwili drzwi się uchyliły, Louis przyciągnął mnie do siebie, wyszedł z łazienki i pocałował mnie tak, że zabrakło mi tchu. W międzyczasie pozbywaliśmy się swoich ubrań, jego koszulka wylądowała razem z moją na podłodze. Popchnąłem go na łóżko i znów złączyłem nasze wargi w czułym i przepełnionym pożądaniem pocałunku. Szybko zdjąłem z niego spodnie i uśmiechnąłem się widząc opięty materiał jego bokserek. Zdjąłem swoje spodnie i usiadłem na nim okrakiem, nachyliłem się do jego ust i schodziłem pocałunkami niżej, na jego szyję, obojczyki, klatkę piersiową pokrytą tatuażem. Słyszałem jak z jego gardła wydobywają się jęki rozkoszy, jego dłoń zaplątała się w moich włosach. Moje imię w jego ustach brzmiało cudownie i nakręcało mnie jeszcze bardziej. Przejechałem dłonią po jego męskości, jeszcze uwięzionej w bokserkach, na co chłopak wypchnął biodra w górę pragnąc więcej mojego dotyku. Znów go pocałowałem i szybko zsunąłem jego bokserki, nie przestając go całować przejechałem dłonią po całej długości jego penisa, czym wywołałem zduszony jęk w ustach mojego chłopaka.

Jego dłonie powędrowały na moje pośladki i zacisnął je lekko. Przygryzłem jego dolną wargę i popatrzyłem na niego z góry, pozwoliłem mu zdjąć swoją bieliznę i otarłem się swoją męskością o jego. Nowe doświadczenie spowodowało, że otworzył szerzej oczy i uśmiechnął się błogo. W dole mojego brzucha wezbrało uczucie gorąca i podniecenia. Uśmiechnąłem się do niego i pocałowałem go lekko, dodając mu otuchy. Spojrzał na mnie i skinął nieśmiało głową. Sięgnąłem dłonią do szafki nocnej i wyjąłem z niej tubkę lubrykantu. Na twarzy Louisa pojawiło się zdziwienie.

- To pomoże i cię rozluźni – szepnąłem wprost do jego ucha, przygryzłem jego płatek i sprawnie posłużyłem się zimną substancją, na której dotyk Lou przygryzł wargę i odetchnął głęboko – gotowy?

- Harry, proszę – ścisnął moją dłoń i rozchylił szerzej nogi.

Uśmiechnąłem się i otarłem się o jego wejście. Chłopak wstrzymał oddech ale kiedy znalazłem się już w nim wypuścił powietrze i krzyknął moje imię.

- Powiedz tylko, to przestanę – szepnąłem i poruszyłem się w nim lekko.

- Nie waż się tego robić, proszę – odpowiedział i objął mnie, przysuwając do siebie.

Zacząłem się w nim poruszać, najpierw spokojnie i delikatnie ale widząc odprężenie i zadowolenie na twarzy mojego chłopaka przyspieszyłem. Jego biodra wychodziły na spotkanie z moimi, z naszych ust wychodziły stłumione jęki rozkoszy a fale przyjemności rozlewały się po całym moim ciele. Pochyliłem się, żeby musnąć ustami jego usta ale on położył mi na nich palec i uśmiechnął się.

- Chcę słyszeć jak dochodzisz z moim imieniem na ustach – jego odpowiedź mnie strasznie zdziwiła ale byłem pozytywnie zaskoczony, skinąłem głową i bardziej przyspieszyłem ruchów biodrami.

Czułem, że to już blisko, Louis również zacisnął dłonie na pościeli i oddychał coraz głośniej. Popatrzyłem na niego a ten skinął głową. Byłem zmęczony ale wszedłem w niego jeszcze mocniej i poruszałem się szybciej, zacząłem sapać jego imię, poczułem jego dłonie na moich pośladkach i usłyszałem jego głos wołający moje imię. Po chwili nasze głosy złączyły się w jeden, on krzyczał moje imię a ja jego. Po wszystkim opadłem na jego ciało i próbowałem uspokoić oddech. To było coś wspaniałego.



***********************

No i jestem z następnym ;)
Podoba mi się ten rozdział, nie wiedziałam, że akcja się tak rozwinie.
Mam nadzieje, że Wam też się spodoba.
Dziękuję za tyle wejść - jesteście cudowni.
No i oczywiście za komentarze, są coraz dłuższe i dziękuję Wam za nie ;)
Przez święta napiszę na pewno ;) 
Do następnego <3

Ola - @MalikMyLovee