niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział VIII

NASTĘPNY ROZDZIAŁ PRAWDOPODOBNIE POJAWI SIĘ WE WTOREK!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
DZIĘKUJĘ BARDZO ZA MIŁE KOMENTARZE <3
PISANIE POCHYŁĄ CZCIONKĄ - COŚ Z PRZESZŁOŚCI!


Diana:
I znów przed nami tydzień nauki, testów, egzaminów i nieprzespanych nocy. Kiedy budzik zadzwonił o 6:40 myślałam, że umrę. Nie lubiłam wstawać tak wcześnie, wręcz nienawidziłam! Jak można myśleć o tak wczesnej porze... Powoli zwlekłam się z łóżka i wolnym krokiem doczołgałam się do łazienki. Obmyłam twarz zimną wodą i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Przeciętność biła ode mnie na kilometr, rozmyślałam kilka razy nad zmianą wyglądu ale jakoś zmiana nigdy nie zaistniała. Starannie rozczesałam włosy i pomalowałam się szybko. Wyszłam z łazienki i zastanawiałam się co ubrać, wyjrzałam przez okno - no cóż, już nie jest tak ciepło jak miesiąc temu. Liście na drzewach zaczynają nabierać barw, w sumie lubiłam jesień właśnie za te kolory. Zdecydowałam się w końcu na sukienkę, rajstopy i wełniany, ciepły sweterek. Całość wyglądała mniej więcej T A K. Spakowałam szybko potrzebne rzeczy do torby, zarzuciłam ją na ramie i wyszłam zamykając pokój. Zeszłam po schodach na dół słysząc śmiechy mojej mamy i dwóch sióstr. Dorothy była młodsza ode mnie o 5 lat, chodziła do gimnazjum. Miley zaś była młodsza o 6 lat. Goniły się po salonie i śmiały się głośno.

- No jesteś, myślałyśmy, że zaspałaś - z uśmiechem powiedziała mama i zmierzyła mnie wzrokiem - ładnie wyglądasz, wybierasz się gdzieś po szkole może? - uniosła zaciekawiona brew do góry krzyżując ręce na piersi.

- Muszę iść do kolegi, miał wczoraj mały wypadek, a nie chcę żeby miał zaległości pierwszego dnia - powiedziałam szybko i nalałam sobie herbaty do kubka.

- Co to za nowy kolega? Przystojny? - mama usiadła obok mnie, oparła głowę na dłoniach i patrzyła na mnie kocimi oczami.

Wywróciłam oczyma i zaśmiałam się. Mama zawsze tak robiła, wypytywała mnie dosłownie o wszystko.

- Tak, przystojny. Poznałam go w piątek kiedy przyszedł na uczelnie zanieść jakieś papiery. Z Louisem byłam wczoraj u niego na obiedzie, mieszka z trójką kolegów i są bardzo fajni - powiedziałam jej, ugryzłam kanapkę i popiłam gorzką herbatą.

- No ale poznam go? Zaproś go kiedyś na obiad! - klasnęła w dłonie, jej twarz promieniała ze szczęścia. Jej mała córeczka znalazła sobie w końcu chłopaka, który tak na prawdę był dla mnie kolejną zagadką, nic o nim nie wiedziałam.

- Mamo, ja go najpierw muszę poznać a dopiero potem zdecydować, czy przyprowadzić go do domu - powiedziałam szybko i uśmiechnęłam się przepraszająco - Zayn nie jest łatwym chłopakiem.

- O, ładne ma imię. To bardzo dobrze, że nie jest taki łatwy, zdobywaj go, na pewno dasz radę.

Po tych słowach rozległ się pisk Miley i śmiech Dorothy.

- Dziewczynki, jedziemy do szkoły bo się spóźnicie! - krzyknęła, wstała i dała mi buziaka w policzek - na szafce przy drzwiach masz pieniądze, nie przychodź późno!

Wyszła z domu z siostrami a ja zostałam sama w kuchni. Dokończyłam jeść swoją kanapkę i wypiłam herbatę. Pobiegłam szybko na górę do łazienki żeby umyć zęby i kiedy wychodziłam usłyszałam klakson. Wzięłam pieniądze i torbę, zamknęłam drzwi wejściowe na klucz i wsiadłam od strony pasażera do samochodu Louisa.

- Hej piękna - cmoknął mnie w policzek, przyjrzał mi się jak moja mama kilka minut wcześniej i zagwizdał.

- Lou, bez takich proszę - zaśmiałam się cicho i szturchnęłam go łokciem. On też się roześmiał i odpalił samochód.

- Zgadnij kto po mnie dzisiaj przyjdzie - ciszę przerwał Louis, jego uśmiech był prawie na całą twarz.

- Czyżby Harry Styles? - zapytałam i uniosłam brwi w górę, również się uśmiechnęłam.

- Taaak, już się nie mogę doczekać. On jest taki... - zaczął szukać właściwego słowa - perfekcyjny!

Roześmiałam się, mój mały, kochany LouLou się nieźle zakochał. Byłam szczęśliwa, miałam jednak obawy, może Harry też skrywał jakąś tajemnicę jak pan Malik.

- Cieszę się, że jesteś szczęśliwy. Ale poznaj go lepiej, proszę cię - powiedziałam poważnie i uśmiechnęłam się do zdziwionego chłopaka.

- Jasne, nie masz powodów do obaw kochanie. A jak tam sytuacja z Zaynem? Może odwiedzisz go dzisiaj po zajęciach? - czy on umiał czytać w myślach ?!

- Właśnie miałam taki zamiar Lousi. Po zajęciach od razu pójdę do niego, muszę się dowiedzieć co mu się stało - szepnęłam i spuściłam wzrok na swoje splecione dłonie.

- Będzie dobrze, może uda ci się to z niego wyciągnąć - odpowiedział i zatrzymał samochód na parkingu przed szkołą.

Przy wejściu, na naszym stałym miejscu czekała już Katherina i Jessica. Pomachałam do nich wychodząc z samochodu, Lou zrobił to samo. Kath była jakaś zmarnowana, nie wiem co się jej stało. Natomiast Jessica była... no jak to ona, cicha, zamknięta w sobie.

- Diana, dobrze, że jesteś. Ja tu już nie wytrzymuję. Dopiero co przyszłam a tu już mi dali jakieś cholerne zadania. Nie dość, że jestem zmęczona i padnięta po tej cholernej imprezie to jeszcze dowalili mi tyle zadań przewodniczącej - dziewczyna mówiła szybko i nerwowo - nie wiem po jaką cholerę mam organizować koncert na rozpoczęcie roku, żeby nowi uczniowie mieli się poznać i przyzwyczaić do szkoły.

- Trzeba było się pchać na takie stanowisko? - zapytał Lou i wywrócił oczyma, jego uwaga chyba jeszcze bardziej rozzłościła Kath bo posłała mu pełne pogardy spojrzenie.

- Jestem na wyższym poziomie, muszę mieć dobrą opinię i bardzo dobrze wiesz, jak zależało mi na tej funkcji! - odpyskowała mu i wyprostowała się - ładnie wyglądasz Diana.

- Dziękuję - bąknęłam i rozejrzałam się dookoła.

- No to sama sobie zaprzeczasz kochana, najpierw mówisz, że tego nienawidzisz a teraz, że ci zależy - Louis jak zwykle musiał coś dopowiedzieć.

- Oh Tomlinson nie denerwuj mnie jeszcze ty. Zgłosiłam was do pomocy przy tej imprezie, nie macie innego wyjścia - oświadczyła a cała nasza trójka zrobiła wielkie oczy.

- NIE ZGADZAM SIĘ! Nie pomyślałaś, że mam lepsze rzeczy do roboty niż pomaganie przy jakimś durnym koncercie! - wybuchnął Louis a Kath zrobiła słodkie oczka.

- Kochanie, nie złość się na mnie. Nie będzie źle, obiecuję, że nie będziesz miał dużo do roboty - zamrugała patrząc na niego - ale proszę, zgódź się.

- No już dobra, dobra! - wiedziałam, że chłopak w końcu ulegnie. Nie mógłby odmówić żadnej z nas.

Rozejrzałam się jeszcze raz i to co zobaczyłam wprawiło mnie w szok. Zayn stał przy murku, miał okulary przeciwsłoneczne, palił papierosa i czekał na dzwonek. Grupka dziewczyn chichotała patrząc na niego ale on jakby tego nie zauważał.

- Nie czekajcie na mnie - powiedziałam i ruszyłam w jego stronę.

Zdenerwowałam się nie na żarty. Albo Harry robił mnie i Louisa w chuja albo Malik nie ma mózgu i przyszedł taki poobijany na zajęcia. Podchodząc bliżej gniew narastał we mnie jeszcze bardziej.

- Malik... co ty tutaj robisz? - zapytałam stając naprzeciwko niego w bezpiecznej odległości. Przyjrzałam się jego twarzy, dolną wargę miał nieco opuchniętą i rozciętą. Okulary bardzo dobrze maskowały jego oczy.

- No a co się robi na uczelni? Czekam na rozpoczęcie zajęć - uśmiechnął się do mnie lekko.

- Czy przypadkiem nie miałeś zostać dzisiaj w domu? Czy Harry nas okłamał co do wczorajszego zdarzenia?

Zayn zmarszczył brwi i pokręcił głową na boki.

- Nic nie rozumiesz, nie powinnaś się tak o mnie martwić. Wszystko jest w porządku jak widzisz - uśmiech nie schodził z jego twarzy. Ja jednak widziałam w niej ból.

- Zayn.. mnie nie oszukasz - zbliżyłam się do niego i zsunęłam mu okulary z nosa. Skrzywił się ale nie protestował - masz zamiar siedzieć na wykładach w okularach? Przecież to zabronione i w ogóle... powinieneś zostać w domu!

- Nikt nie będzie mi mówił co mam robić... Musisz to przeżyć, jestem tutaj i nie mam zamiaru wracać do domu.

- Chłopaki o tym nie wiedzą? - zapytałam o on pokręcił głową. Westchnęłam ciężko i włożyłam mu znów jego okulary. Grupka dziewczyn nadal patrzyła się na nas.

- Wiedziałam, że będzie z tobą trudno. Ale dobra, nic na siłę. Chodźmy bo zaraz będzie dzwonek - ledwo to powiedziałam i dzwonek zadzwonił. Odwróciłam się od chłopaka ale ten pociągnął mnie za rękę i przyciągnął do siebie tak, że oparłam się o jego tors.

- Nie przywitałaś się ze mną kochana - uśmiechnął się, pochylił się szybko i musnął moje usta swoimi.

Mimowolnie w moim brzuchu znów zaczęły latać motylki. Uśmiechnęłam się i przedłużyłam lekko pocałunek. Cieszyłam się, że jest cały i zdrowy, ale byłam też na niego zła, że nie posłuchał chłopaków i nie został w domu. Dziewczyny stojące obok nas westchnęły tylko, fuknęły i poszły do środka. Odsunął się ode mnie i pogładził mój policzek dłonią.

- Chodźmy już bo się spóźnimy... - szepnęłam i zarumieniłam się. Trzymając się za ręce weszliśmy do budynku.

********************************

Harry: 
Już nie mogłem się doczekać momentu, w którym zobaczę Louisa. Na samą myśl o nim moje serce zaczynało bić szybciej, już dawno nie byłem tak zakochany...

Rok temu:
- Wiesz, że już nigdy cię nie opuszczę? - zapytał Lucas z tym swoim uroczym uśmiechem na twarzy. 

Wierzyłem w każde jego słowo, sprawiał, że czułem się przy nim lepszym człowiekiem. Tak też było, po szkole od razu się spotykaliśmy, spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę. Kiedy się nie widzieliśmy wymienialiśmy mnóstwo sms'ów i rozmawialiśmy godzinami przez telefon. Teraz siedzieliśmy na naszej łące, pod dużym dębem i cieszyliśmy się sobą.

- Nie mógłbym żyć bez ciebie Lucas - powiedziałem zgodnie z prawdą. 

Nie wiem co by się stało jakby odszedł. Nie wyobrażałem sobie dnia bez niego, a co dopiero wieczności. Chłopak pochylił się w moją stronę i złożył na moich ustach lekki pocałunek. Uśmiechnąłem się lekko kiedy się odsunął a na moich policzkach pojawiły się dołeczki i rumieńce. Lucas zaśmiał się i położył się na kocu, patrzył w niebo. 

Jednak wszystko co mówił było jednym, wielkim kłamstwem. Nie przypuszczałem, że wszystko przybierze zupełnie inny bieg... To było dla mnie jak sztylet wbity w serce. Z dnia na dzień straciłem wszystko, co było dla mnie najważniejsze. Lucas oznajmił mi, że wyjeżdża do USA do pracy z rodziną. Obiecał mi najpierw, że będzie dzwonił, pisał i nie zapomni o mnie. Ja byłem głupcem i łudziłem się, że powróci. Tak cholernie się myliłem, Lucas bezpowrotnie zniknął z mojego życia. Później dowiedziałem się, że zaraz po jego wyjeździe, znalazł sobie dziewczynę i zapomniał o wszystkim. Przez kilka miesięcy nie wychodziłem z domu, rzuciłem szkołę. Moja mama Ann była zrozpaczona, próbowała wyciągnąć mnie z pokoju, próbowała mnie namówić abym wrócił do szkoły. Ja byłem jednak nieugięty. 

Pewnego wieczoru wyszedłem z domu do klubu. Wszedłem do środka, od razu uderzył we mnie zapach spoconych ciał pomieszanych z wonią alkoholu i papierosów. Skierowałem się do baru, poprosiłem o wódkę. Piłem kieliszek za kieliszkiem, straciłem rachubę i nie wiedziałem już, przy którym kieliszku zaczęło mi się kręcić w głowie. Przyjemne uczucie, wypiłem jeszcze dwa kieliszki i chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę parkietu. Widziałem jak kobiety na mnie patrzą, żadna jednak nie mogła zmienić mojej orientacji. Przedarłem się przez tłum i zacząłem powoli tańczyć. Zamknąłem oczy i poczułem, jak muzyka mną kieruje. Później zacząłem tańczyć szybciej, krzyczałem, śpiewałem i skakałem wraz z ludźmi. Ktoś poczęstował mnie papierosem, myślałem, że to normalny jednak było to zioło. Nie byłem w stanie odmówić, zaciągnąłem się kilka razy. To było najgorsze posunięcie w moim życiu, po chwili zrobiło mi się cholernie niedobrze. Rozpychałem ludzi na boki by jak najszybciej dostać się do męskiej toalety. Wpadłem tam ledwo stojąc na nogach, szybko zamknąłem drzwi kabiny i zwymiotowałem. Do głowy napłynęły mi wszystkie wspomnienia związane z wyjazdem Lucasa. Niespodziewanie po moich policzkach popłynęły łzy, siedziałem na zimnych płytkach oparty o ściankę kabiny, palce miałem zaciśnięte na włosach. Płacz wstrząsnął moim ciałem, cały się trzęsłem nie mogąc zapanować nad tym, co się działo. 

Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi.

- Zostaw mnie kurwa w spokoju kimkolwiek jesteś - warknąłem i wyszedłem oburzony z kabiny. 

Zobaczyłem chłopaka, na oko był w moim wieku, co też później się potwierdziło. Jego blond czupryna  była potargana a twarz lekko czerwona. Pewnie musiał się dobrze bawić. Minąłem go szybko i obmyłem twarz wodą.

- Hej... czy mogę ci jakoś pomóc? - usłyszałem jego cichy głos, podniosłem głowę znad umywalki i zobaczyłem, że stoi za mną - nie wyglądasz najlepiej. 

- Moje życie nie ma sensu, bo on odszedł. Nic teraz nie ma sensu bo nie ma go przy mnie. Zostawił mnie, rozumiesz? Wyjechał, zapewniał mnie, że będzie mnie kochał, że nigdy mnie nie opuści. A zabrał tą swoją pierdoloną, seksowną dupę i wyjechał do USA. Znalazł dziewczynę i zapomniał o mnie, zapomniał o tym co między nami było! - nie mam pojęcia dlaczego powiedziałem to chłopakowi, którego w ogóle nie znałem. Czułem jednak, że mogę mu zaufać.

- Wiesz co... 

- Harry - powiedziałem szybko - Harry Styles.

- Niall Horan - skinął mi głową i lekko się uśmiechnął - wiesz co ci powiem Harry? Nie przejmuj się, wiem, że nie jest łatwo, nie wiem, nie znam cię. Widzę jak wyglądasz, ten człowiek cię zostawił... Nie możesz już o nim myśleć, on nie myśli więc ty też nie możesz.

Jego słowa wywołały u mnie dreszcze... Chłopak miał rację. Skoro Lucas o mnie zapomniał, ja też powinienem to zrobić jak najszybciej.

- Pomóż mi Niall, nie dam rady sam zapomnieć - powiedziałem po chwili ciszy i spuściłem wzrok na podłogę. 

- Nie ma problemu stary - poklepał mnie lekko po plecach i uśmiechnął się słodko - mam pewien pomysł, tylko nie wiem, czy chłopaki się zgodzą.

Zgodzili się. Mogłem zamieszkać razem z Niallem, Zaynem i Liamem. Byli genialni, dobrze się przy nich czułem. Na początku moja mama miała mi za złe, że wyprowadziłem się z domu. Kiedy poznała chłopaków szybko zmieniła zdanie i zaakceptowała to. I tak oto poznałem najlepszych ludzi, zapomniałem o Lucasie, znalazłem pracę w sklepie muzycznym i moje życie było lepsze.

Od rana plątałem się po mieszkaniu i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Liam był w pracy, pieprzony Zayn uparł się i poszedł na zajęcia a Niall jak zwykle spędzał czas albo brzdąkając na gitarze albo oglądając telewizor. Teraz siedział w salonie a kiedy wszedłem spojrzał na mnie dziwnie.

- Styles do cholery, od samego rana plątasz się jak smród po gaciach po mieszkaniu. Weź się czymś zajmij a nie denerwuj zajętych ludzi - burknął na co ja wybuchnąłem śmiechem.

- Nialler jesteś takim zapracowanym człowiekiem, że sam prezydent USA ma mniej obowiązków niż ty - zakpiłem a Niall wybuchnął takim niepohamowanym śmiechem, że spadł z kanapy.

- Harry, ty zawsze byłeś taki zabawny! - śmiał się jak idiota a ja wywróciłem tylko oczyma i wyszedłem z pokoju.

Przebrałem się i spojrzałem na zegarek. Było pół do 14, szybko wziąłem kurtkę i wyszedłem z mieszkania. Szybkim krokiem szedłem w stronę szkoły Louisa, denerwowałem się bardzo ale próbowałem nie dać tego po sobie poznać. Równo o 14 byłem pod bramą, zabrzmiał dzwonek a po kilku minutach zobaczyłem idealną postać zmierzającą w moim kierunku.

**********************************

Louis:
Ostatnie pół godziny wykładu ciągnęły mi się w nieskończoność. Myślałem, że dzwonek nigdy nie zadzwoni i nigdy nie zobaczę Harrego. Diana widziała moją reakcję kiedy zadzwonił dzwonek i zaśmiała się cicho. Wyszedłem razem z nią z sali, spotkaliśmy się z Zaynem, Kath i Jess na korytarzu. Oni jeszcze mieli jeden wykład. Pożegnałem się z nimi szybko i prawie wybiegłem z uczelni. Zobaczyłem go, stał nonszalancko oparty o bramę, ręce miał w kieszeni. Uśmiechnąłem się szeroko i wolnym krokiem szedłem w jego stronę. Kiedy stanąłem przed nim uśmiechnął się słodko ukazując te swoje piękne dołeczki. W środku cały się rozpłynąłem a te cholerne motylki wypełniły znów mój brzuch.

- Cześć LouLou, dobrze cię widzieć - powiedział głębokim, seksownym głosem, przybliżając się do mnie bardziej. 

Musnął ustami mój policzek i odsunął się. Odetchnąłem głęboko, powstrzymując się od rzucenia się na niego.

- Cieszę się, że przyszedłeś - po chwili ciszy odzyskałem w końcu mowę i uśmiechnąłem się - na co masz ochotę? 

- Na coś słodkiego - cały czas patrzył mi w oczy, zaakcentował ostatnie słowo i oblizał swoje pełne, różowe usta.

Momentalnie się zarumieniłem i spuściłem wzrok na ziemię. Harry zaśmiał się cicho i podniósł moją głowę tak, żebym na niego spojrzał.

- Najpierw pójdziemy zjeść coś słodkiego a później dasz mi spróbować, jaki ty jesteś słodki - jego głos pieścił moje uszy, Harry wiedział czego chce i cholernie mi się to podobało.

- No to chodźmy, nie mogę się doczekać - miałem zamiar grać w jego grę, która była genialna. 

Najchętniej złapałbym go za rękę i tak byśmy szli... ale Harry postanowił się bardziej ze mną podrażnić i szedł obok mnie, nawet mnie nie dotykając. Wstrzymałem oddech i po chwili go wypuściłem, żeby zatrzymać rozchodzące się ciepło w moim brzuchu.

- Jak ci minął dzień? - zaczął mnie pytać o najbardziej normalne rzeczy, odpowiadałem mu na każde pytanie, on kiwał głową, uśmiechał się i czasem dodawał jakiś podtekst - uwielbiam jak się peszysz.

- Tak na mnie działasz - cholera jasna! Harry się roześmiał, moja twarz przybrała lekko różowy odcień. Myślałem, że tylko pomyślałem... co się ze mną dzieje, przy nim się nie dam rady kontrolować.

Weszliśmy do najbliższej kawiarni, zamówiliśmy jakieś ciasto z kremem i pogrążyliśmy się w ożywionej rozmowie. 

- Zagrajmy w pięć na pięć - powiedziałem kiedy czekaliśmy na zamówienie.

- Co to takiego? - Styles zmarszczył brwi i czekał na odpowiedź.

- Dziewczyny zawsze to robią, ciągłe przebywanie z nimi mnie trochę zmieniło no ale w sumie można się dużo dowiedzieć. Ja zadaję tobie pytanie, ty odpowiadasz i tak na zmianę - widząc minę Harrego zaśmiałem się cicho - zadajemy pięć pytań i obowiązkowo musimy na nie odpowiedzieć.

- Okej, no to ja zacznę... - Harry zamyślił się na chwilę - Jaka jest twoja rodzina?

- Całe życie spędziłem wśród kobiet, mam pięć przyrodnich sióstr, moja mama jest bardzo opiekuńcza, mój tata zostawił nas kiedy byłem bardzo mały i mama znalazła sobie nowego faceta. Zresztą bardzo go lubię. Pomagam jej jak mogę, zostałem przez nią bardzo dobrze wychowany i lubię zajmować się siostrami. Daisy i Pheobe to bliźniaczki. Uwielbiam spędzać z nimi czas, są takie urocze - powiedziałem i uśmiechnąłem się szeroko.

Zadaliśmy sobie po trzy pytania, o rodzinę, przyjaciół i edukację. Dowiedziałem się, że Harry rzucił szkołę bo miał zły okres w swoim życiu. Nie chciałem pytać go o to szczegółowo, przyjdzie taki czas, kiedy się tego dowiem. Nie chcę na niego naciskać. Kelnerka w końcu przyniosła nasze ciasta z białym, puszystym kremem, który uwielbiałem. Zjadłem szybko i przyglądałem się Harremu. Kiedy podniósł na mnie wzrok ja zaśmiałem się cicho. Na brodzie i w kąciku ust miał białą masę.

- Nie ruszaj się Harry - powiedziałem mu i wyciągnąłem dłoń w stronę jego twarzy - zostawiłeś na później?

Harry zaśmiał się a ja kciukiem starłem masę z jego brody i ust. Patrzyłem cały czas w jego oczy, nie wytarłem swojego palca tylko zbliżyłem do swoich ust i oblizałem go. Styles szerzej otworzył oczy i rozchylił usta.

- Chodźmy do mnie Louis - powiedział stanowczo Harry a ja tylko się roześmiałem. 

Zapłaciłem za nasze ciasta i wyszliśmy z kawiarni. Harry chciał chyba jak najszybciej być w domu bo prawie biegł. Pomimo tego, że byłem od niego starszy, to on był ode mnie trochę wyższy. 

- Hazza! Nie mam takich długich nóg jak ty - zaśmiałem się próbując nadążyć za jego krokiem. 

Nie odpowiedział mi, zwolnił kroku i po chwili byliśmy już pod jego drzwiami. Niespodziewanie nachylił się nade mną i musnął moje usta swoimi. Odsunął się pozostawiając u mnie niedosyt i zagryzł swoją dolną wargę.

- Niall nie będzie nam przeszkadzał - szepnął i otworzył mi drzwi. 

Jak dowiedziałem się, że Niall jest w domu trochę się przestraszyłem ale poczułem jak Harry lekko mnie obejmuje i cały strach zniknął jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki. Szybko wepchnął mnie do swojej sypialni, zamknął drzwi i jednym krokiem zmniejszył dystans między naszymi ciałami, ujął moją twarz w swoje duże dłonie i przycisnął swoje spragnione usta do moich.
Z moich ust wyrwał się lekki jęk a Harry wykorzystał okazję i poczułem jego język stykający się z moim. Uśmiechnąłem się i wplotłem palce w jego loki, zaczęliśmy walczyć o dominacje i nawet nie zauważyłem jak popchnął mnie na łóżko i nachylił się nade mną pogłębiając jeszcze bardziej pocałunek.

*******************************

HEJ HEJ HEJ <3 
Witam Was moi kochani, przepraszam, że tak długo musieliście czekać ale musiałam kurde tak dopracować ten rozdział! 
Nie wiem czy wyszedł mi taki jak chciałam, na pewno nie w 100 % ;(
Co by Wam jeszcze napisać...
Odnośnie Larrego - przepraszam wszystkie ES, jeśli nie chcecie to nie czytajcie tego, omijajcie te momenty. Nie będę Wam miała tego za złe ;)
Nie będę żadnej z Was narzucać mojego zdania i szanuję to, że to czytacie <3

Dziękuję za wszystkie pozytywne komentarze.
Proszę tylko o jedno - podpisujcie się swoim twitterem jak piszecie komentarz ! ;)
(Bo mam wrażenie, że kilka komentarzy pisze ta sama osoba ;c)

No to tyle, miłego kochani <3

Ola - @MalikMyLovee ♥ 

9 komentarzy:

  1. Jejciuuuu Larry *O* Ajdjsoencieb nareszcie się doczekałam :) Hahaha myślisz, że ta osoba która pisze po kilka komentarzy to ja? Hahha mnie masz na myśli? ^^ Nie no, ten rozdział jest mega <3 Ilysm @hugwithmalikx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem kto to, ale pod poprzednim rozdziałem było kilka takich anonimów ;) xx

      Usuń
  2. powiem jedno : nsdjvnifnbirgiv jci
    ZARĄBISTY
    jak zawsze xD
    hehe "jedna i ta sama osoba" kto to jest? hahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ohh, żebym ja wiedziała kto to jest :)
      ale nie chcę takich powielanych komentarzy ;c

      Usuń
  3. Boski, również piszę bloga, dopiero zaczynam... ale polecam ;)
    http://i-need-a-tough-lover.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam to jak piszesz. Nie jestem może fanką łączenia w parę Harrego i Louisa, ale w tym opowiadaniu jakoś mi to nie przeszkadza. Genialne rozdziały, w których widać mnóstwo talentu. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. genialnie piszesz!
    czekam na następny :)
    @zaynakamyidol

    OdpowiedzUsuń
  6. Ola, to jest świetne! Ja -zawsze wierna ES shippuję Larrego w Twoim opowiadaniu xD haha Oni są boscy, tacy romantyczni<3 Oj wyszedł Ci ten rozdział, wyszedł i to bardzo!<3 Czekam na następny. Ordonka:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze nie doczytałam do końca ale to zrobię bo to jest świetne :D
    @Pechowa_GaBa

    OdpowiedzUsuń